wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 16


Aaaaa! No tak! Boo Bear! Stwierdzialm, że pasują do siebie, więc napisałam do Hazzy, że
będziemy mieli gosćia na kolacji. Tak, zaprosiłam ją do domu One Direction.



***************************

Po drodze strasznie dużo rozmawiałysmy. Dziewczyna nie wiedział gdzie idziemy, bo chciałam jej zrobić niespodziankę. Buzia jej sie nie zamyka! Całkiem jak Horan, no chyba że je. Opowiadała mi o swojej rozinie, o swoich zainteresowaniach i o znajomycyh.
Dowiedziałam się, że jej najlepsza przyjaciółka wyjechała do Hiszpanii i zostawiła ją samą. Co prawda jakoś sobie radziła, ale brakowało jej bliskiej osoby. Nie dziwię jej się. Ja tez tak naprawdę bez Adele nie wytrzymałabym, każdy potrzebuje przyjaciółki.
Ja na szczęście miałam swoją przy sobie, ale Al się tak nie poszczęściło. Chciałam jej zapełnić tę pustkę i poznać z moimi przyjaciółmi, szczególnie, że słyszałam,  że w domu jej się nie układa. Po chwili stanęłyśmy przed wielką willą, a dziewczyna nie mogła się nadziwić.
- Ty tu mieszkasz? - rozejrzała się dookoła - Wow! Ale masz fajnie.
- No powiedzmy, że tu mieszkam. W sumie spędzam tu bardzo dużo czasu - uśmiechnęłam się do Niej i weszłam do domu, a Alex za mną. Była trochę zdezorientowana kiedy usłyszała hałasy dochodzące z salonu.
- HIT ME BAYBE ONE MORE TIMEEEEEE! - Słyszałam jak Nialler "śpiewa". Sądząc po śmiechach reszty musiał i wykonywać jakieś bliżej nieokreślone i nieokiłznane ruchy. Weszłam do salonu i oczywiście śpiewali na karaoke. Szczerze, to myślałam, że Horan raczej wybierze Biebera.
- EEEEEJJJJJJJJJJJJJJ! HALLO! WRÓCIŁAM!!! - zdołałam się przedrzeć przez zawodzenie Horana i Styles szybko do mnie podbigł i przywitał. Co dziwne nie zauważył stojącej za mną dziewczyny, a stała może z pół metra za mną jak nie mniej. No cóż. Alex jednak przykuła uwagę nie kogo innego jak Boo Bear'a.
Cieszył mnie taki obrót sytuacji. Nie zdążyłam nawet się oderwać od stęsknionego lokersa, a Tommo już znajdował się za nami. No tak, przeciez On nie ma najmniejszego problemu z kontaktami domsko-męskimi.
- Jestem Louis William Tomlinson! Ale możesz mi mowić Marchewka - posłał mojej koleżance niezwykle czarujący uśmiech, który nie był przeznaczony nawet dla mnie.
- Alex, ale możesz mi mówić... Alex - zaczęłam się śmiać i wszyscy zwrócili uwagę na naszą czwórkę. Odwróciłam się do tej bandy skretyniałych idiotów i wskazałam na Al.
- Jak już nasza Marchewka się dowiedziała to i wy. To jest Alex. - ledwo zdążyłam skończyć swoją wypowiedź, a te dzikusy rzuciły się na dziewczynę. No tak, oni i ta ich cholerna bezpośredność. Ale i tak ich kocham. No jedynie Harry przywitał się jak człowiek.
Każdy się przedstawił, przytulił nowoprzybyłą, a Lou już się garną, żeby oprowadzić ją po posiadłości. Dziewczyna o mało nie zemdlała. No tak! Zapomniałam! Przecież Ona jest Directionerką! Fucking shit.. No przynajmniej nie zapomni tej chwili przez dłuższy czas.
Uśmiechnęłam się w duchu i usiadłam na kanapie, a obok mnie Hazza i reszta. Lou jak obiecał poszedł odprowadzić Alex po posiadłości. Reszta powróciła do poprzedniego zajęcie. KARAOKE! Lubiłam jak spiewali wszyscy, ale ja nie lubiłam śpiewać przy wszystkich.
- Harry, twoja kolej. Co śpiewasz? - zawołał Zayn. On obsługiwał sprzęt i zapisywał wyniki.
- Hmmm... Jonas Brothers - When You Look Me In The Eyes - zamarłam. Kocham tę piosenkę. Jest stara i wgl już praktycznie nikt Jonasach nie pamięta. Melodia się zaczęła, a Harry nie musial patrzeć na tekst. Znał go na pamięć. Za to patrzył cały czas na mnie. Jezu jego głoś sprawia, że topnieję.
Jest taki głęboki, wyrazisty. I to tylko mój. Teraz w tej chwili spiewał tylko dla mnie. Okej, wszyscy słuchali, ale tę piosenkę kierował do mnie. Tekst był idealny, jeśli chodzi o moje uczucia. Ciekawa jestem czy właśnie myśli to samo. Uśmiechnęłam się do Niego promiennie i posłałam buziaka w powietrzu.
- When you look me in the eyes tell me that you love. Everythings allright andy you right here by my side - śpiewała i śpiewał. Mogłam go słuchać godzinami, a reszta była pod wrażeniem oczywiście wszyscy wiedzą jak Harry śpiewa, ale to było takie... Uczuciowe. Zrobiło mi się cieplej na serduszku. Po skończonej
piosence ukłonił się i dostał nie małe brawa. Ode mnie też. Ale miał też bonus w postaci siarczystego buziaka. Uśmiechnęłam się do Niego i dopiero później zorientowałam co się święci...
- O nie! Ja nie śpiewam. Przecież wy ogłuchniecie! - zaczęłam szukać jakichś wymówek. Na próżno. Wiedziałam, że ich nie przekonam. Są zbyt uparci. Co prawda ja tez jestem, ale ja jedna nie dam im wszystkim rady.
- No już dobra! Tylko co mam zaśpiewać? - zaczełam się zastanawiać nad piosenką. Była wolna to teraz niech będzie jakaś szybsza... Milion piosenek przeszło mi przez glowę, ale zadna nie wydawała mi się dobra.
- Zaśpiewaj Kelly Clarkson - My Life Would Suck Without You - zawołała Alex wchodząc z Lou do pokoju. W sumie czemu nie? Nawet lubię tą piosenkę.
- O! To jest dobre! Śpiewaliśmy to w x-factorze - uśmiechnąl się Duddy. Usmiechnęłam się do Niego i stanęłam przed wielkim ekranem. Pirwsze takty piosenki.. O nie, nie dam rady... Zaczęło się. Otworzyłam usta i zaczęłam spiewać. Moim zdaniem szło mi fatalnie. Patrząc na znajomych chyba myśleli to samo. Siedzieli
z wytrzeszczen, a ja dalej fałszowałam. Po skończonej piosence od razu podleciałam do mojego chłopaka i wtuliłam się w Niego. Prawie spaliłam się ze wstydu. Tak, wiem. Kate się wstydzi?! Nie do pomyślenia! Chłopak przytulił mnie mocno i lekko się zaśmiał. Oczywiście nie uszło mu to płazem, bo dostał ode mnie kuksańca.
- Wow! To było coś! Dlaczego nie mówiłaś, że umiesz śpiewać? - Hazza odsunął mnie od siebie i obdarzył mnie pięknym uśmiechem. CZemu mu nie powiedziałam? Hmm... Może dlatego, że nie umiem?!
- Ale ja nie umiem. I już przestańcie się tak na mnie gapić! - spojrzałam po wszystkich. Każdy jednak przystał na moją prośbę. Nie wiem kurde co mnie naszło, żebym śpiewała im na jakimś durnym karaoke? Obiecałam sobie, że więcej nie zaśpiewam.. Ale fajnie jednak było znowu poczuć to... No właśnie, co? To wszystko. Uczucia,
pasję, czuć że jest coś w czym można się zatracić. Czuć to, że jest się sobą, a nie kimś innym.. Tak, lubiam to. ALe obiecaam sobie i już więcej nie złamię danego sobie słowa. Po mnie karaoke dobiegło końca. Zaczęliy normalnie rozmawiać. Oczywiście w naszym przypadku "normalnie" nie wchodziło w grę. Ciągłe wygłupy i inne takie.
- Chodźmy już na górę - spojrzałam na loczkla. Uśmiechał sie do mnie, a ja go pocałowałam. Trwało to dość długo.
- Chodźmy. - wstał i podał mi rękę, żeby było mi łatwiej. Kiedy już wstałam nie zdążyłam zareagować, a Styles już miał mnie na rękach.
- A nasza młoda parka gdzie się wybiera? - Lou poruszył znacząco brwiami. Rzuciłam w niego poduszką, którą podała mi Alex. Co za złota dziewczyna!
- Idziemy wypróbować sprężyny w materacu, panie - Hazza ukłonił się i wybiegł ze mną z salonu. No tak. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Ale ja tam nie protestuje. Tylko nie myślie sobie, że jestem jakaś niewyżyta seksualnie. Nie no co wy! Ta rola jest przydzielona Hazzie. Ale już po prostu nie dało się ukryć tego pożądania pomiędzy nami.
Kiedy ten lamus wszedł ze mną do pokoju delikanie postawił mnie na podłodze. Zaczął mnie całować, na chwile przypierjąc do drzwi, aby zamknąć je na zamek. Miałam lekkie wyrzuty sumienia, że zostawiłam tam Alex. Biedacto musi się z nimi męczyć... Dobra, cofam to. Ona o tym marzyła. Z myśli wyrwała mnie zimna ręka Harr'ego pod moją bluzką.
To mnie otrzeźwiło. Pozwoliłam mu zdjąc moją bluzkę, w między czasie zdejmując jego. Ten chłopak po prostu umie zawrócić w głowie. Ale co ja bym bez Niego zrobiła? Po prostu potrzebowałam go całą sobą. Miałam wrażenie, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Kiedy budziłam się rano Loczka już nie było. Miałam całe łóżko dla siebie, więc się rozwaliłam i miałam zamiar znów zasnąć. Kiedy już przysypiałam Adele wparowała do mnie do pokoju. Myślalam, że ją po prostu uduszę za zakłócanie mojego jakże błogiego snu. No, ale trzeba było wstawać. Uświadomiła mi to słowami:
- Kate! KATEEE! WSTAWQAJ, MAM WIZYTĘ U LEKARZA!               - to podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. No tak. Miałyśmy się dowiedzieć czy Ad z Malikiem spodziewają się dziecka. Powoli ogarniając rzeczywistość wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Moja przyjaciółka latała cała roztrzęsiona po całym domu. w sumie to jej się nie dziwię.
- Gdzie są wszyscy? - zawołałam wychodząc z łazienki. Przypomniałam sobie również, że wczoraj zostawiłam Alex na pastwę chłopaków. O mój boże. Biedna dziewczyna.
- Mieli jakiś wywiad. Wyszli wcześniej, bo Lou uparł się, żeby odwieźć Alex! - krzyczała Ad z kuchni. Jak na kochaną przyjaciółkę przystało zrobiła mi śniadanie i kawę. Taaaak. Kawa to to czego mi trzeba. Po zjedzonym śniadaniu i wypitej kawie posżłyśmy do garażu.
- Zabiję go. - gniewnie wpatrywałam się w puste miejsce. tam powienien stać mój samochód! - Powieszę go za te jego małe jajeczka tak, że nie będziemy musieli dbać o zabespieczenie, bo będzie bezpłodny! - zawołałam i wzięłam kluczyki do samochodu Hazzy. Nie mówię, że był zły, ale moje kochane autko jeździło sobie gdzieś po Londynie. Beze mnie!
- Chyba sama nie wiesz co chcesz zrobić - przyjaciółka zaśmiała się i wgramoliła się na miejsce pasażera w czasie gdy ja otwierałam garaż, żeby wyjechać. Przez całą drogę ani ja ani  Adele się nie odzywałyśmy. Nerwy zżerały nas od środka, a pytania wypełniły każy zakamarek samochodu. Z minuty na minutę roiło ich się coraz więcej.
- świetnie! - jak dojechałyśmy nie było, żadnego wolnego miejsca. No po prostu super. - I gdzie my teraz zaparkujemy?!
- Tam jest miejsce! - Adele wskazała mi wolne miejsce jakieś 5 metrów dalej. Jaka ja jestem ślepa. Zrobiłam wewnętrznego facepalma i ruszyłam naprzód. W momencie kiedy już parkowałam jakiś kretyn wjechał mi w tył samochodu! Nie no jeszcze czego! Wysiadłam cała czerwona ze złości i zwróciłam się w stronę winowajcy.
- Czyś ty oszalał kretynie! Wiesz ile będzie kosztowało lakierowanie tego samochodu?! A co najgorsze ten samochód nie jest mój! Patrz jak jeżdzisz. Kto Ci w ogóle dał prawo jazdy?! Co za ludzie żyją na tym świecie no po prostu masakra! - i wróciłam do samochodu nawet nie patrząc za sprawcą wielkiej rysy i niewielkiego wgnicenia w samochodzie.
- Znajdę go. Mówię Ci znajdę go i pokażę mu jak się kończy rysowanie samochodu Ka... Harr'ego Styles'a znaczy - musiałam się skupić na dalszym parkowaniu, bo byłam nieźle wytrącona z równowagi, a do tego byłam trocę spięta. Bałam się tego co usłyszymy u lekarza... Ale nigdy nie zostawię Ad samej z tym. Cała czerwona z wkurzenia wyskoczyłam z samochodu
i przez przypadek, zapominając o przyjaciółce zamknęłam samochód.
- Kate! KATEEEEEEEEE! - zaczęła drzeć tę jadaczkę i walić w szybę. Zrobiłam facepalma i otworzyłam drzwi. Kiedy już wydostała swój tyłek z auta mogłam je ponownie zamknąć. W ciszy poszłyśmy w stronę budynku. W poczekalni czekałyśmy całe wieki! No myślałam, że zaraz coś rozwalę.. Kiedy już Ad miała wchodzić to zabroniono mi jej towarzyszyć. No super!
Ale co ja na to poradzę? siedziałam tam z nadąsaną miną kolejną wieczność. Kiedy drzwi zaczeły się otwierać zerwałam się na równe nogi i ujrzałam całą zapłakaną Adel.


_____________________________________________
W końcu dodaję rozdział 16 ;D No masakra z tą nauką. W sumie u mnie to krucho i nie wiem jak ja sobie dam w tym roku radę. No więc Kate boryka się z problemami Adele. Niedługo sama będzie musiała sobie poradzić ze swoimi. No więc czytajcie, komentujcie i jakoś sobie radźcie w życiu :) 


Pozdrawiam Kate xx