Aaaaa! No
tak! Boo Bear! Stwierdzialm, że pasują do siebie, więc napisałam do Hazzy, że
będziemy
mieli gosćia na kolacji. Tak, zaprosiłam ją do domu One Direction.
***************************
Po drodze
strasznie dużo rozmawiałysmy. Dziewczyna nie wiedział gdzie idziemy, bo
chciałam jej zrobić niespodziankę. Buzia jej sie nie zamyka! Całkiem jak Horan,
no chyba że je. Opowiadała mi o swojej rozinie, o swoich zainteresowaniach i o
znajomycyh.
Dowiedziałam
się, że jej najlepsza przyjaciółka wyjechała do Hiszpanii i zostawiła ją samą.
Co prawda jakoś sobie radziła, ale brakowało jej bliskiej osoby. Nie dziwię jej
się. Ja tez tak naprawdę bez Adele nie wytrzymałabym, każdy potrzebuje
przyjaciółki.
Ja na
szczęście miałam swoją przy sobie, ale Al się tak nie poszczęściło. Chciałam
jej zapełnić tę pustkę i poznać z moimi przyjaciółmi, szczególnie, że
słyszałam, że w domu jej się nie układa.
Po chwili stanęłyśmy przed wielką willą, a dziewczyna nie mogła się nadziwić.
- Ty tu
mieszkasz? - rozejrzała się dookoła - Wow! Ale masz fajnie.
- No
powiedzmy, że tu mieszkam. W sumie spędzam tu bardzo dużo czasu - uśmiechnęłam
się do Niej i weszłam do domu, a Alex za mną. Była trochę zdezorientowana kiedy
usłyszała hałasy dochodzące z salonu.
- HIT ME
BAYBE ONE MORE TIMEEEEEE! - Słyszałam jak Nialler "śpiewa". Sądząc po
śmiechach reszty musiał i wykonywać jakieś bliżej nieokreślone i nieokiłznane
ruchy. Weszłam do salonu i oczywiście śpiewali na karaoke. Szczerze, to
myślałam, że Horan raczej wybierze Biebera.
- EEEEEJJJJJJJJJJJJJJ!
HALLO! WRÓCIŁAM!!! - zdołałam się przedrzeć przez zawodzenie Horana i Styles
szybko do mnie podbigł i przywitał. Co dziwne nie zauważył stojącej za mną
dziewczyny, a stała może z pół metra za mną jak nie mniej. No cóż. Alex jednak
przykuła uwagę nie kogo innego jak Boo Bear'a.
Cieszył
mnie taki obrót sytuacji. Nie zdążyłam nawet się oderwać od stęsknionego
lokersa, a Tommo już znajdował się za nami. No tak, przeciez On nie ma
najmniejszego problemu z kontaktami domsko-męskimi.
- Jestem
Louis William Tomlinson! Ale możesz mi mowić Marchewka - posłał mojej koleżance
niezwykle czarujący uśmiech, który nie był przeznaczony nawet dla mnie.
- Alex,
ale możesz mi mówić... Alex - zaczęłam się śmiać i wszyscy zwrócili uwagę na
naszą czwórkę. Odwróciłam się do tej bandy skretyniałych idiotów i wskazałam na
Al.
- Jak już
nasza Marchewka się dowiedziała to i wy. To jest Alex. - ledwo zdążyłam
skończyć swoją wypowiedź, a te dzikusy rzuciły się na dziewczynę. No tak, oni i
ta ich cholerna bezpośredność. Ale i tak ich kocham. No jedynie Harry przywitał
się jak człowiek.
Każdy się
przedstawił, przytulił nowoprzybyłą, a Lou już się garną, żeby oprowadzić ją po
posiadłości. Dziewczyna o mało nie zemdlała. No tak! Zapomniałam! Przecież Ona
jest Directionerką! Fucking shit.. No przynajmniej nie zapomni tej chwili przez
dłuższy czas.
Uśmiechnęłam
się w duchu i usiadłam na kanapie, a obok mnie Hazza i reszta. Lou jak obiecał
poszedł odprowadzić Alex po posiadłości. Reszta powróciła do poprzedniego
zajęcie. KARAOKE! Lubiłam jak spiewali wszyscy, ale ja nie lubiłam śpiewać przy
wszystkich.
- Harry,
twoja kolej. Co śpiewasz? - zawołał Zayn. On obsługiwał sprzęt i zapisywał
wyniki.
- Hmmm...
Jonas Brothers - When You Look Me In The Eyes - zamarłam. Kocham tę piosenkę.
Jest stara i wgl już praktycznie nikt Jonasach nie pamięta. Melodia się
zaczęła, a Harry nie musial patrzeć na tekst. Znał go na pamięć. Za to patrzył
cały czas na mnie. Jezu jego głoś sprawia, że topnieję.
Jest taki
głęboki, wyrazisty. I to tylko mój. Teraz w tej chwili spiewał tylko dla mnie.
Okej, wszyscy słuchali, ale tę piosenkę kierował do mnie. Tekst był idealny,
jeśli chodzi o moje uczucia. Ciekawa jestem czy właśnie myśli to samo.
Uśmiechnęłam się do Niego promiennie i posłałam buziaka w powietrzu.
- When you
look me in the eyes tell me that you love. Everythings allright andy you right
here by my side - śpiewała i śpiewał. Mogłam go słuchać godzinami, a reszta
była pod wrażeniem oczywiście wszyscy wiedzą jak Harry śpiewa, ale to było
takie... Uczuciowe. Zrobiło mi się cieplej na serduszku. Po skończonej
piosence
ukłonił się i dostał nie małe brawa. Ode mnie też. Ale miał też bonus w postaci
siarczystego buziaka. Uśmiechnęłam się do Niego i dopiero później zorientowałam
co się święci...
- O nie!
Ja nie śpiewam. Przecież wy ogłuchniecie! - zaczęłam szukać jakichś wymówek. Na
próżno. Wiedziałam, że ich nie przekonam. Są zbyt uparci. Co prawda ja tez
jestem, ale ja jedna nie dam im wszystkim rady.
- No już
dobra! Tylko co mam zaśpiewać? - zaczełam się zastanawiać nad piosenką. Była
wolna to teraz niech będzie jakaś szybsza... Milion piosenek przeszło mi przez
glowę, ale zadna nie wydawała mi się dobra.
-
Zaśpiewaj Kelly Clarkson - My Life Would Suck Without You - zawołała Alex
wchodząc z Lou do pokoju. W sumie czemu nie? Nawet lubię tą piosenkę.
- O! To
jest dobre! Śpiewaliśmy to w x-factorze - uśmiechnąl się Duddy. Usmiechnęłam
się do Niego i stanęłam przed wielkim ekranem. Pirwsze takty piosenki.. O nie,
nie dam rady... Zaczęło się. Otworzyłam usta i zaczęłam spiewać. Moim zdaniem
szło mi fatalnie. Patrząc na znajomych chyba myśleli to samo. Siedzieli
z
wytrzeszczen, a ja dalej fałszowałam. Po skończonej piosence od razu
podleciałam do mojego chłopaka i wtuliłam się w Niego. Prawie spaliłam się ze
wstydu. Tak, wiem. Kate się wstydzi?! Nie do pomyślenia! Chłopak przytulił mnie
mocno i lekko się zaśmiał. Oczywiście nie uszło mu to płazem, bo dostał ode
mnie kuksańca.
- Wow! To
było coś! Dlaczego nie mówiłaś, że umiesz śpiewać? - Hazza odsunął mnie od siebie
i obdarzył mnie pięknym uśmiechem. CZemu mu nie powiedziałam? Hmm... Może
dlatego, że nie umiem?!
- Ale ja
nie umiem. I już przestańcie się tak na mnie gapić! - spojrzałam po wszystkich.
Każdy jednak przystał na moją prośbę. Nie wiem kurde co mnie naszło, żebym
śpiewała im na jakimś durnym karaoke? Obiecałam sobie, że więcej nie
zaśpiewam.. Ale fajnie jednak było znowu poczuć to... No właśnie, co? To
wszystko. Uczucia,
pasję,
czuć że jest coś w czym można się zatracić. Czuć to, że jest się sobą, a nie kimś
innym.. Tak, lubiam to. ALe obiecaam sobie i już więcej nie złamię danego sobie
słowa. Po mnie karaoke dobiegło końca. Zaczęliy normalnie rozmawiać. Oczywiście
w naszym przypadku "normalnie" nie wchodziło w grę. Ciągłe wygłupy i
inne takie.
- Chodźmy już
na górę - spojrzałam na loczkla. Uśmiechał sie do mnie, a ja go pocałowałam.
Trwało to dość długo.
- Chodźmy.
- wstał i podał mi rękę, żeby było mi łatwiej. Kiedy już wstałam nie zdążyłam
zareagować, a Styles już miał mnie na rękach.
- A nasza
młoda parka gdzie się wybiera? - Lou poruszył znacząco brwiami. Rzuciłam w
niego poduszką, którą podała mi Alex. Co za złota dziewczyna!
- Idziemy
wypróbować sprężyny w materacu, panie - Hazza ukłonił się i wybiegł ze mną z
salonu. No tak. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Ale ja tam nie
protestuje. Tylko nie myślie sobie, że jestem jakaś niewyżyta seksualnie. Nie
no co wy! Ta rola jest przydzielona Hazzie. Ale już po prostu nie dało się
ukryć tego pożądania pomiędzy nami.
Kiedy ten
lamus wszedł ze mną do pokoju delikanie postawił mnie na podłodze. Zaczął mnie
całować, na chwile przypierjąc do drzwi, aby zamknąć je na zamek. Miałam lekkie
wyrzuty sumienia, że zostawiłam tam Alex. Biedacto musi się z nimi męczyć...
Dobra, cofam to. Ona o tym marzyła. Z myśli wyrwała mnie zimna ręka Harr'ego
pod moją bluzką.
To mnie
otrzeźwiło. Pozwoliłam mu zdjąc moją bluzkę, w między czasie zdejmując jego.
Ten chłopak po prostu umie zawrócić w głowie. Ale co ja bym bez Niego zrobiła?
Po prostu potrzebowałam go całą sobą. Miałam wrażenie, że jesteśmy dla siebie
stworzeni.
Kiedy
budziłam się rano Loczka już nie było. Miałam całe łóżko dla siebie, więc się
rozwaliłam i miałam zamiar znów zasnąć. Kiedy już przysypiałam Adele wparowała
do mnie do pokoju. Myślalam, że ją po prostu uduszę za zakłócanie mojego jakże
błogiego snu. No, ale trzeba było wstawać. Uświadomiła mi to słowami:
- Kate!
KATEEE! WSTAWQAJ, MAM WIZYTĘ U LEKARZA! -
to podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. No tak. Miałyśmy się dowiedzieć
czy Ad z Malikiem spodziewają się dziecka. Powoli ogarniając rzeczywistość
wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Moja przyjaciółka latała cała
roztrzęsiona po całym domu. w sumie to jej się nie dziwię.
- Gdzie są
wszyscy? - zawołałam wychodząc z łazienki. Przypomniałam sobie również, że
wczoraj zostawiłam Alex na pastwę chłopaków. O mój boże. Biedna dziewczyna.
- Mieli
jakiś wywiad. Wyszli wcześniej, bo Lou uparł się, żeby odwieźć Alex! -
krzyczała Ad z kuchni. Jak na kochaną przyjaciółkę przystało zrobiła mi
śniadanie i kawę. Taaaak. Kawa to to czego mi trzeba. Po zjedzonym śniadaniu i
wypitej kawie posżłyśmy do garażu.
- Zabiję
go. - gniewnie wpatrywałam się w puste miejsce. tam powienien stać mój
samochód! - Powieszę go za te jego małe jajeczka tak, że nie będziemy musieli
dbać o zabespieczenie, bo będzie bezpłodny! - zawołałam i wzięłam kluczyki do
samochodu Hazzy. Nie mówię, że był zły, ale moje kochane autko jeździło sobie
gdzieś po Londynie. Beze mnie!
- Chyba
sama nie wiesz co chcesz zrobić - przyjaciółka zaśmiała się i wgramoliła się na
miejsce pasażera w czasie gdy ja otwierałam garaż, żeby wyjechać. Przez całą
drogę ani ja ani Adele się nie
odzywałyśmy. Nerwy zżerały nas od środka, a pytania wypełniły każy zakamarek
samochodu. Z minuty na minutę roiło ich się coraz więcej.
-
świetnie! - jak dojechałyśmy nie było, żadnego wolnego miejsca. No po prostu
super. - I gdzie my teraz zaparkujemy?!
- Tam jest
miejsce! - Adele wskazała mi wolne miejsce jakieś 5 metrów dalej. Jaka ja
jestem ślepa. Zrobiłam wewnętrznego facepalma i ruszyłam naprzód. W momencie
kiedy już parkowałam jakiś kretyn wjechał mi w tył samochodu! Nie no jeszcze
czego! Wysiadłam cała czerwona ze złości i zwróciłam się w stronę winowajcy.
- Czyś ty
oszalał kretynie! Wiesz ile będzie kosztowało lakierowanie tego samochodu?! A
co najgorsze ten samochód nie jest mój! Patrz jak jeżdzisz. Kto Ci w ogóle dał
prawo jazdy?! Co za ludzie żyją na tym świecie no po prostu masakra! - i
wróciłam do samochodu nawet nie patrząc za sprawcą wielkiej rysy i niewielkiego
wgnicenia w samochodzie.
- Znajdę
go. Mówię Ci znajdę go i pokażę mu jak się kończy rysowanie samochodu Ka...
Harr'ego Styles'a znaczy - musiałam się skupić na dalszym parkowaniu, bo byłam
nieźle wytrącona z równowagi, a do tego byłam trocę spięta. Bałam się tego co
usłyszymy u lekarza... Ale nigdy nie zostawię Ad samej z tym. Cała czerwona z
wkurzenia wyskoczyłam z samochodu
i przez
przypadek, zapominając o przyjaciółce zamknęłam samochód.
- Kate!
KATEEEEEEEEE! - zaczęła drzeć tę jadaczkę i walić w szybę. Zrobiłam facepalma i
otworzyłam drzwi. Kiedy już wydostała swój tyłek z auta mogłam je ponownie
zamknąć. W ciszy poszłyśmy w stronę budynku. W poczekalni czekałyśmy całe
wieki! No myślałam, że zaraz coś rozwalę.. Kiedy już Ad miała wchodzić to
zabroniono mi jej towarzyszyć. No super!
Ale co ja
na to poradzę? siedziałam tam z nadąsaną miną kolejną wieczność. Kiedy drzwi
zaczeły się otwierać zerwałam się na równe nogi i ujrzałam całą zapłakaną
Adel.
_____________________________________________
W końcu dodaję rozdział 16 ;D No masakra z tą nauką. W sumie u mnie to krucho i nie wiem jak ja sobie dam w tym roku radę. No więc Kate boryka się z problemami Adele. Niedługo sama będzie musiała sobie poradzić ze swoimi. No więc czytajcie, komentujcie i jakoś sobie radźcie w życiu :)
Pozdrawiam Kate xx