piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 17


Przepraszam was, ale to już będzie jeden z ostatnich rozdziałów na tym blogu. Jestem bardzo przywiązana do tego bloga, ale nie mam już siły go pisać. I czasu. Może kiedyś jeszcze powrócę do Hazzy i Kate xx A tak wgl, popłakałam się pisząc ten rozdział. Więc mam nadzieję, że będzie pod nim dużo komentarzy <3
Pozdrawiam Kate xx
 

 

Ale co ja na to poradzę? siedziałam tam z nadąsaną miną kolejną wieczność. Kiedy drzwi zaczeły się otwierać zerwałam się na równe nogi i ujarzałam całą zapłakaną Adel.

 

**********************************************************

No więc okazało się, że Adele jest w ciąży. Na szczęście Zayn jest porządnym facetem i nie odtrącił jej. Był przestraszony, ale ją kochał. Wyjechałyśmy z chłopakami w trasę koncertową! Było świetnie! Nawet Adele się dobrze bawiła. Kiedy wróciliśmy znów wszystko się popsuło... Otóż - Adele poroniła. Wszyscy płakaliśmy, a Ona biedactwo popadła w depresję. Nie dziwię jej się. Wspierałam ją na każdy możliwy sposób. Wyszło tak, że Alex i Lou są świetną parą. Prawda? Kate zajebista swatka się kłania. Minęło półtora roku kiedy wszyscy dalej trzymali się razem. Jednak ne wszystko tak dobrze poszło... Harry i ja rozstaliśmy się. Tak, płakałam i nie wychodziłam z pokoju. Chłopaki próbowali mnie ogarnąc, ale nie chciałam nikogo słuchać. Ad wyprowadziła się do chłopców, a ja wyprowadziłam się do mniejszego mieszkania. W tamtym wszystko przypominało mo Jego... Jednak 2 miesiące później, coś się wydarzyło. Okazało się, że jestem w ciąży. Okazało się, że już do końca życia będę miała cząstkę jego(całkiem dużą cząstkę, a nawet wielką cześć) ze sobą. Wszystko ładnie, pięknie, ale ojcem był Harry. Nie mogłam mu tego powiedzieć. Nie chciałam brać go na dziecko. Musiałam sobie sama radzić. W końcu byłam dorosła. O tym wiedziała tylko Ad i Alex. Na nikogo innego nie mogłam liczyć. Znaczy oczywiście jeszcze reszta 1D, ale oni by się zaraz wygadali - szczególnie Lou i Niall. Przez te wszystkie miesiące byłam sama. I było mi z tym dobrze. Mogłam się w ciszy użalać nad sobą. Pracowałam, sprzątałam mieszkanie  i robiłam zakupy. czasem spotykałam się z dziewczynami. Nic nie było tak jak dawniej. ta żywiołowa i zdecydowana kate to już nie ta sama osoba. Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że zostanę sama z dzieckiem - wyśmiałabym go. Zawsze dażyłam do tego, żeby sie bawić, korzystać i dążyć do zbudowania szcześliwej , kochającej rodziny. Tego jednak nie mogłam zagwarantowac mojemu dziecku. Mogłam dać mu albo jej swoją miłość, troskę i dwie kochające ciocie. Dziadki też przyjęli bardzo pozytywnie wiadomosc o nowym członku rodziny. Z Ann i Gemmą nadal utrzymuje kontakt, ale oczywiście o niczym nie wiedzą. Harry czem pisze i dzwoni, ale ja nie mam odwagi, żeby odebrać albo odpisać. Boję się, że wszystko wygadam i znów popadnę w depresję. Rutyna pozwala zapomnieć mi o Nim, choć co wieczór wracają te wspaniałe chwile z tymi wariatami i ziellonookim loczkiem, a moje serce co noc przeżywa rozpad. Rozpad, który później się łączy, żeby następnego dnia znów mógł nastąpić i to z jeszcze większą tęsknotą i smutkiem. Pomyślicie, że nie mogłam ukryć ciązy przed mediami. Tak - długo nie dały mi spokoju. I nadal jeszcze nad tym pracuję. Ale ciąże ukryłam normalnie. Po prostu dużo nie przytyłam, dużo się ruszałam i chowałam po za dużymi ciuchami. Po 9 miesiącach tego błogosławionego stanu urodziłam dziewczynkę - Durcy. Śliczna blondyneczka z niebiesko-zielonymi oczami i loczkami jak aureolką. I te dołeczki... Podobieństwo do obojga rodziców było uderzające, miażdżące. Nie dałoby się pomylić. Kiedy pielęgniarka podała mi małe zawiniątko, po prostu nie dałam sobie rady. łzy ciekły mi litrami po policzkach, a ja nie mogłam dać sobie spokoju. Tak bardzo malutka przypominała ojca, że nie zapomnę go nigdy. I tak bym nie zapomniała, ale teraz codziennie będę miała przed sobą małego Stylesa w postaci Darcy.

- Kate do jasnej cholery ty musisz mu powiedzieć! On jest jej ojcem, a dziecko potrzebuje ojca! - Darła się na mnie po kolei Danielle, Alex i Dan. Pati akiurat była na zakupach.

- Ale On już sobie znalazł inną. Nie chce by moje dziecko widywało swojego ojca z inną panną! Nie chce, żeby w przyszłości myślało, że może mieć dwie mamy. - tłumaczyła się patrząc pustym wzrokiem na butelkę, którą karmiłam córeczkę.

- Ale zrozum, że harry ma prawo wiedzieć! Zrobi z tym co chce, ale dajmy mu szansę wyboru! Tak nie można! A pamiętaj, że dziecko powinno mieć dwoje rodziców! - Dan uklękła przedemną i zmusiła mnie, żebym na nią spojrzała - Co jej powiesz za kilka lat? Kiedy pójdzie do przeczkola, albo do szkoły... Co jej powiesz kidy spyta się co z jej tatą, bo inne dzieci będą się pytać? Zastanów się nad tym Kate... - w tym momencie znów nie wytrzymałam. Fala żalu i smutku zalała mnie niczym tsunami. Alex wzięłam Darcy, a Dan porwała mnie w ramiona. Wtuliałam się w Nią jak w pluszowego misia, który jako jedyny może mnie os=calic przed potworami spod łóżka.

- Danielle to nie tak! Ja po prostu nie dam... Nie dam rady stanąc przed nim i powiedzieć mu " cześć Styles chciałam Ci powiedzieć, że jakis miesiąc temu urodziłam Ci dziecko. Dokładniej córeczkę". A przez telefon na pewno tego nie załatwię! Co ja mam zrobić? - nie odpowiedziała. Głaskała mnie po włosach i czekała, aż się uspokoję. Kidy łaknie przeszło tylko w chlipanie nosem powiedziała do mnie cicho:

- Dasz sobie radę. Nie taką Kate znałam. Znałam silną i niezależną dziewczynę, która potrafi postawić na swoim.

- Ale ta dziewczyna odeszła. jakies pół roku temu razem z dupkiem Stylesem. Nie rozumiecie? Ja nadal go kocham! Myślicie, że dlaczego nie spotykam się z Nikim? Bo każdeg porównuję do Niego. A On tak po prostu sobie o mnie zapomniał! Jakbym była nikim! Jkaby to co mi mówił kiedy byliśmy razem było niczym! - Aex wyniosła moją córeczkę, która dopiero co zasnęła.

- Kochanie, to nie tak. Ile razy mamy Ci powtarzać? Styles nadal Cię kocha. Co wieczór zamyka się w pokoju i z NIKIM nie chce rozmawiać! Nawt Gemma nie może do niego dotrzeć.

- taaak. Nadal mnie kocha... A co to za jakaś lafirynda, która zawsze pokazuje się z Nim uwieszona na jego boku? No kto? Skoro tak bardzo mnie kocha i nie zapomniał to kim do kurwy ona jest?! A z resztą nadal mam kontakt z Gem i nic mi o tym nie mówiła.

- Bo ją o to prosiłyśmy! Nie rozumiesz?! Wiesz po co Styles ciągle do Ciebie dzwoni?! Wiesz czemu ciągle pisze?! Nie odbierasz od Niego, odcinasz siię od reszty zespołu i nie dajesz sobie niczego wytłumaczyć! Jak mamy Ci w takim razie pomóc?! - Adele wybuchła. Po prostu zbyt wytraciłam ją z równowagi. - A tą dziewczyną jest...

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 16


Aaaaa! No tak! Boo Bear! Stwierdzialm, że pasują do siebie, więc napisałam do Hazzy, że
będziemy mieli gosćia na kolacji. Tak, zaprosiłam ją do domu One Direction.



***************************

Po drodze strasznie dużo rozmawiałysmy. Dziewczyna nie wiedział gdzie idziemy, bo chciałam jej zrobić niespodziankę. Buzia jej sie nie zamyka! Całkiem jak Horan, no chyba że je. Opowiadała mi o swojej rozinie, o swoich zainteresowaniach i o znajomycyh.
Dowiedziałam się, że jej najlepsza przyjaciółka wyjechała do Hiszpanii i zostawiła ją samą. Co prawda jakoś sobie radziła, ale brakowało jej bliskiej osoby. Nie dziwię jej się. Ja tez tak naprawdę bez Adele nie wytrzymałabym, każdy potrzebuje przyjaciółki.
Ja na szczęście miałam swoją przy sobie, ale Al się tak nie poszczęściło. Chciałam jej zapełnić tę pustkę i poznać z moimi przyjaciółmi, szczególnie, że słyszałam,  że w domu jej się nie układa. Po chwili stanęłyśmy przed wielką willą, a dziewczyna nie mogła się nadziwić.
- Ty tu mieszkasz? - rozejrzała się dookoła - Wow! Ale masz fajnie.
- No powiedzmy, że tu mieszkam. W sumie spędzam tu bardzo dużo czasu - uśmiechnęłam się do Niej i weszłam do domu, a Alex za mną. Była trochę zdezorientowana kiedy usłyszała hałasy dochodzące z salonu.
- HIT ME BAYBE ONE MORE TIMEEEEEE! - Słyszałam jak Nialler "śpiewa". Sądząc po śmiechach reszty musiał i wykonywać jakieś bliżej nieokreślone i nieokiłznane ruchy. Weszłam do salonu i oczywiście śpiewali na karaoke. Szczerze, to myślałam, że Horan raczej wybierze Biebera.
- EEEEEJJJJJJJJJJJJJJ! HALLO! WRÓCIŁAM!!! - zdołałam się przedrzeć przez zawodzenie Horana i Styles szybko do mnie podbigł i przywitał. Co dziwne nie zauważył stojącej za mną dziewczyny, a stała może z pół metra za mną jak nie mniej. No cóż. Alex jednak przykuła uwagę nie kogo innego jak Boo Bear'a.
Cieszył mnie taki obrót sytuacji. Nie zdążyłam nawet się oderwać od stęsknionego lokersa, a Tommo już znajdował się za nami. No tak, przeciez On nie ma najmniejszego problemu z kontaktami domsko-męskimi.
- Jestem Louis William Tomlinson! Ale możesz mi mowić Marchewka - posłał mojej koleżance niezwykle czarujący uśmiech, który nie był przeznaczony nawet dla mnie.
- Alex, ale możesz mi mówić... Alex - zaczęłam się śmiać i wszyscy zwrócili uwagę na naszą czwórkę. Odwróciłam się do tej bandy skretyniałych idiotów i wskazałam na Al.
- Jak już nasza Marchewka się dowiedziała to i wy. To jest Alex. - ledwo zdążyłam skończyć swoją wypowiedź, a te dzikusy rzuciły się na dziewczynę. No tak, oni i ta ich cholerna bezpośredność. Ale i tak ich kocham. No jedynie Harry przywitał się jak człowiek.
Każdy się przedstawił, przytulił nowoprzybyłą, a Lou już się garną, żeby oprowadzić ją po posiadłości. Dziewczyna o mało nie zemdlała. No tak! Zapomniałam! Przecież Ona jest Directionerką! Fucking shit.. No przynajmniej nie zapomni tej chwili przez dłuższy czas.
Uśmiechnęłam się w duchu i usiadłam na kanapie, a obok mnie Hazza i reszta. Lou jak obiecał poszedł odprowadzić Alex po posiadłości. Reszta powróciła do poprzedniego zajęcie. KARAOKE! Lubiłam jak spiewali wszyscy, ale ja nie lubiłam śpiewać przy wszystkich.
- Harry, twoja kolej. Co śpiewasz? - zawołał Zayn. On obsługiwał sprzęt i zapisywał wyniki.
- Hmmm... Jonas Brothers - When You Look Me In The Eyes - zamarłam. Kocham tę piosenkę. Jest stara i wgl już praktycznie nikt Jonasach nie pamięta. Melodia się zaczęła, a Harry nie musial patrzeć na tekst. Znał go na pamięć. Za to patrzył cały czas na mnie. Jezu jego głoś sprawia, że topnieję.
Jest taki głęboki, wyrazisty. I to tylko mój. Teraz w tej chwili spiewał tylko dla mnie. Okej, wszyscy słuchali, ale tę piosenkę kierował do mnie. Tekst był idealny, jeśli chodzi o moje uczucia. Ciekawa jestem czy właśnie myśli to samo. Uśmiechnęłam się do Niego promiennie i posłałam buziaka w powietrzu.
- When you look me in the eyes tell me that you love. Everythings allright andy you right here by my side - śpiewała i śpiewał. Mogłam go słuchać godzinami, a reszta była pod wrażeniem oczywiście wszyscy wiedzą jak Harry śpiewa, ale to było takie... Uczuciowe. Zrobiło mi się cieplej na serduszku. Po skończonej
piosence ukłonił się i dostał nie małe brawa. Ode mnie też. Ale miał też bonus w postaci siarczystego buziaka. Uśmiechnęłam się do Niego i dopiero później zorientowałam co się święci...
- O nie! Ja nie śpiewam. Przecież wy ogłuchniecie! - zaczęłam szukać jakichś wymówek. Na próżno. Wiedziałam, że ich nie przekonam. Są zbyt uparci. Co prawda ja tez jestem, ale ja jedna nie dam im wszystkim rady.
- No już dobra! Tylko co mam zaśpiewać? - zaczełam się zastanawiać nad piosenką. Była wolna to teraz niech będzie jakaś szybsza... Milion piosenek przeszło mi przez glowę, ale zadna nie wydawała mi się dobra.
- Zaśpiewaj Kelly Clarkson - My Life Would Suck Without You - zawołała Alex wchodząc z Lou do pokoju. W sumie czemu nie? Nawet lubię tą piosenkę.
- O! To jest dobre! Śpiewaliśmy to w x-factorze - uśmiechnąl się Duddy. Usmiechnęłam się do Niego i stanęłam przed wielkim ekranem. Pirwsze takty piosenki.. O nie, nie dam rady... Zaczęło się. Otworzyłam usta i zaczęłam spiewać. Moim zdaniem szło mi fatalnie. Patrząc na znajomych chyba myśleli to samo. Siedzieli
z wytrzeszczen, a ja dalej fałszowałam. Po skończonej piosence od razu podleciałam do mojego chłopaka i wtuliłam się w Niego. Prawie spaliłam się ze wstydu. Tak, wiem. Kate się wstydzi?! Nie do pomyślenia! Chłopak przytulił mnie mocno i lekko się zaśmiał. Oczywiście nie uszło mu to płazem, bo dostał ode mnie kuksańca.
- Wow! To było coś! Dlaczego nie mówiłaś, że umiesz śpiewać? - Hazza odsunął mnie od siebie i obdarzył mnie pięknym uśmiechem. CZemu mu nie powiedziałam? Hmm... Może dlatego, że nie umiem?!
- Ale ja nie umiem. I już przestańcie się tak na mnie gapić! - spojrzałam po wszystkich. Każdy jednak przystał na moją prośbę. Nie wiem kurde co mnie naszło, żebym śpiewała im na jakimś durnym karaoke? Obiecałam sobie, że więcej nie zaśpiewam.. Ale fajnie jednak było znowu poczuć to... No właśnie, co? To wszystko. Uczucia,
pasję, czuć że jest coś w czym można się zatracić. Czuć to, że jest się sobą, a nie kimś innym.. Tak, lubiam to. ALe obiecaam sobie i już więcej nie złamię danego sobie słowa. Po mnie karaoke dobiegło końca. Zaczęliy normalnie rozmawiać. Oczywiście w naszym przypadku "normalnie" nie wchodziło w grę. Ciągłe wygłupy i inne takie.
- Chodźmy już na górę - spojrzałam na loczkla. Uśmiechał sie do mnie, a ja go pocałowałam. Trwało to dość długo.
- Chodźmy. - wstał i podał mi rękę, żeby było mi łatwiej. Kiedy już wstałam nie zdążyłam zareagować, a Styles już miał mnie na rękach.
- A nasza młoda parka gdzie się wybiera? - Lou poruszył znacząco brwiami. Rzuciłam w niego poduszką, którą podała mi Alex. Co za złota dziewczyna!
- Idziemy wypróbować sprężyny w materacu, panie - Hazza ukłonił się i wybiegł ze mną z salonu. No tak. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Ale ja tam nie protestuje. Tylko nie myślie sobie, że jestem jakaś niewyżyta seksualnie. Nie no co wy! Ta rola jest przydzielona Hazzie. Ale już po prostu nie dało się ukryć tego pożądania pomiędzy nami.
Kiedy ten lamus wszedł ze mną do pokoju delikanie postawił mnie na podłodze. Zaczął mnie całować, na chwile przypierjąc do drzwi, aby zamknąć je na zamek. Miałam lekkie wyrzuty sumienia, że zostawiłam tam Alex. Biedacto musi się z nimi męczyć... Dobra, cofam to. Ona o tym marzyła. Z myśli wyrwała mnie zimna ręka Harr'ego pod moją bluzką.
To mnie otrzeźwiło. Pozwoliłam mu zdjąc moją bluzkę, w między czasie zdejmując jego. Ten chłopak po prostu umie zawrócić w głowie. Ale co ja bym bez Niego zrobiła? Po prostu potrzebowałam go całą sobą. Miałam wrażenie, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Kiedy budziłam się rano Loczka już nie było. Miałam całe łóżko dla siebie, więc się rozwaliłam i miałam zamiar znów zasnąć. Kiedy już przysypiałam Adele wparowała do mnie do pokoju. Myślalam, że ją po prostu uduszę za zakłócanie mojego jakże błogiego snu. No, ale trzeba było wstawać. Uświadomiła mi to słowami:
- Kate! KATEEE! WSTAWQAJ, MAM WIZYTĘ U LEKARZA!               - to podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. No tak. Miałyśmy się dowiedzieć czy Ad z Malikiem spodziewają się dziecka. Powoli ogarniając rzeczywistość wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Moja przyjaciółka latała cała roztrzęsiona po całym domu. w sumie to jej się nie dziwię.
- Gdzie są wszyscy? - zawołałam wychodząc z łazienki. Przypomniałam sobie również, że wczoraj zostawiłam Alex na pastwę chłopaków. O mój boże. Biedna dziewczyna.
- Mieli jakiś wywiad. Wyszli wcześniej, bo Lou uparł się, żeby odwieźć Alex! - krzyczała Ad z kuchni. Jak na kochaną przyjaciółkę przystało zrobiła mi śniadanie i kawę. Taaaak. Kawa to to czego mi trzeba. Po zjedzonym śniadaniu i wypitej kawie posżłyśmy do garażu.
- Zabiję go. - gniewnie wpatrywałam się w puste miejsce. tam powienien stać mój samochód! - Powieszę go za te jego małe jajeczka tak, że nie będziemy musieli dbać o zabespieczenie, bo będzie bezpłodny! - zawołałam i wzięłam kluczyki do samochodu Hazzy. Nie mówię, że był zły, ale moje kochane autko jeździło sobie gdzieś po Londynie. Beze mnie!
- Chyba sama nie wiesz co chcesz zrobić - przyjaciółka zaśmiała się i wgramoliła się na miejsce pasażera w czasie gdy ja otwierałam garaż, żeby wyjechać. Przez całą drogę ani ja ani  Adele się nie odzywałyśmy. Nerwy zżerały nas od środka, a pytania wypełniły każy zakamarek samochodu. Z minuty na minutę roiło ich się coraz więcej.
- świetnie! - jak dojechałyśmy nie było, żadnego wolnego miejsca. No po prostu super. - I gdzie my teraz zaparkujemy?!
- Tam jest miejsce! - Adele wskazała mi wolne miejsce jakieś 5 metrów dalej. Jaka ja jestem ślepa. Zrobiłam wewnętrznego facepalma i ruszyłam naprzód. W momencie kiedy już parkowałam jakiś kretyn wjechał mi w tył samochodu! Nie no jeszcze czego! Wysiadłam cała czerwona ze złości i zwróciłam się w stronę winowajcy.
- Czyś ty oszalał kretynie! Wiesz ile będzie kosztowało lakierowanie tego samochodu?! A co najgorsze ten samochód nie jest mój! Patrz jak jeżdzisz. Kto Ci w ogóle dał prawo jazdy?! Co za ludzie żyją na tym świecie no po prostu masakra! - i wróciłam do samochodu nawet nie patrząc za sprawcą wielkiej rysy i niewielkiego wgnicenia w samochodzie.
- Znajdę go. Mówię Ci znajdę go i pokażę mu jak się kończy rysowanie samochodu Ka... Harr'ego Styles'a znaczy - musiałam się skupić na dalszym parkowaniu, bo byłam nieźle wytrącona z równowagi, a do tego byłam trocę spięta. Bałam się tego co usłyszymy u lekarza... Ale nigdy nie zostawię Ad samej z tym. Cała czerwona z wkurzenia wyskoczyłam z samochodu
i przez przypadek, zapominając o przyjaciółce zamknęłam samochód.
- Kate! KATEEEEEEEEE! - zaczęła drzeć tę jadaczkę i walić w szybę. Zrobiłam facepalma i otworzyłam drzwi. Kiedy już wydostała swój tyłek z auta mogłam je ponownie zamknąć. W ciszy poszłyśmy w stronę budynku. W poczekalni czekałyśmy całe wieki! No myślałam, że zaraz coś rozwalę.. Kiedy już Ad miała wchodzić to zabroniono mi jej towarzyszyć. No super!
Ale co ja na to poradzę? siedziałam tam z nadąsaną miną kolejną wieczność. Kiedy drzwi zaczeły się otwierać zerwałam się na równe nogi i ujrzałam całą zapłakaną Adel.


_____________________________________________
W końcu dodaję rozdział 16 ;D No masakra z tą nauką. W sumie u mnie to krucho i nie wiem jak ja sobie dam w tym roku radę. No więc Kate boryka się z problemami Adele. Niedługo sama będzie musiała sobie poradzić ze swoimi. No więc czytajcie, komentujcie i jakoś sobie radźcie w życiu :) 


Pozdrawiam Kate xx

poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 15


Siema! Rozdział 15! Komentujcie, róbcie co chcecie :) TU macie link do mojego aska. Możecie mi zadawać naprawdę różne pytania. Odpowiem na wszystkie! Nie ważne czego będą dotyczyły. No to miłego czytania!


Pozdrawiam
Kate xx




- Ale Harry! Nie wiem czy słuchałeś, ale to ON MNIE POCAŁOWAŁ! Harry Edwardzie Styles
naprawdę myślisz, że mogłebym Ci to zrobić?! JA CIĘ KOCHAM IDIOTO! - zaczełam się drzeć.
 Ten tylko aię na mnie spojrzał, stał tak przez chwil z nieodgadnionym wyrazem twarzy,
po czym wyszedł i trzasnął drzwiami. Najpierw od pokoju, a później wejściowymi. Później
usłyszałam już tylko pisk opon.



*****************************

Siedziała. Siedziałam nieruchomo, a po moich policzkach płynęły łzy. Morze łez. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Wszystko wyszło i zamknęło za sobądrzwi ( dla tych mniej kumatych Ty "wszystko" to Hazza. Pozdro dla Danielle i Sylvii <3).Ba! Żeby zamknęło!
To wszystko trzasnęło drzwiami i zniknęło. Nic. Tyle mi zostało. Mój świat po prostu wyszedł sobie trzaskając drzwiami. Żadne bodźce ze świata zewnętrznego do mnie nie docierały. Ktoś do mnie coś mówi, ktoś przytula, ktoś mówi, że będzie dobrze. A ja słysząc to i widząc nic nie rozumiem.
Nic do mnie nie dociera. Dlaczego wtedy, gdy już jest dobrze wszystko zawsze musi się komplikować? Trwało to dwa dni. Tak, dobrze myślicie. Nie wracał do domu przez dwa pierdolone dni!! Owszem rozmawiał z Liamem, ale ten nie chciał powiedzieć nic więcej niż to, że wszystko jest dobrze, Harry jest cały i musi jedynie wszystko sobie poukładać.
Od jego wyjścia jedynie przeniosłam się do mojego pokoju. Nic nie jadłam, nie piłam, a nawet nie mogłam zmróżyć oka. Byłam wykończona, głodna i brudna, ale nie miałam żadnej motywacji. Nic. Nie odczówałam(psychicznie) nic wiecej oprócz strachu, pustki, bólu i rozczrowania. Z jednej strony wiedziałam, że tak będzie. Wszyscy znamy Harrego i wiemy jaki jest...
Ciągle pamiętam jego ostatnie spojrzenie. Pełne bólu i bezradności. Skierowane prosto na mnie. prosto w moje oczy. Cały czas płakałam. To jest naprawdę fascynujące ile ludzki organizm może wytworzyć tych słonych kropelek, które później spływają po policzku. Siedziałam przez ten cały czas u chłopaków w domu u "siebie" w pokju. Czytajcie w pokoju moim i Stylesa.
Po tych długich, trwających wieczność dwóch dniach usłyszałam trzask drzwi. Trzask drzwi od pokoju. Wiedziałam, że to nie jest nikt z moich przyjaciól... Dawno już odpuścili. Wiedzieli, że nic mi nie pomoże oprócz... No właśnie. Stał w Nich przemoczony Styles z bukietem róż (ten bukiet był wielkiii!!), pudełkiem czekoladek i skruchą wymalowaną na twarzy.
Podszedł bliżej, usiadł niepewnie na łóżku i podarował mi bukiet spoglądając mi prosto w oczy. Byłam na Niego wściekła, ale poczułam ulgę. Nic mu nie jest i nie zrobił nic głupiego.
- Przepraszam - wyszeptał cicho i spuścił głowę. W oczach zbierały mu się łzy. Nie mogłam być na Niego zła. Za bardzo go kocham. Naprawdę było mi przykro, ale przyszedł i przeprosił. To się liczyło. Ważne jest jak chłopak potrafi dostrzec swoje błędy, przyznać się do nich, a później za nie przeprosić. Lekiko go spoliczkowałam, po czym zaczęłam:
- Nigdy, przenigdy więcej mi tego nie rób! Albo chociaż daj mi znać co się z Tobą dzieje - wstałam i kucnełam naprzeciwko Niego.
- Martwiłam się. Bardzo. Ale pamiętaj. Kocham Cię - podniosłam jego głowę za podbródek i zmusiłam, żeby spojrzał na mnie. Miał smutny wzrok przepełniony poczuciem winy. Uśmiechnęłam się do Niego i wtuliłam w mokrego chłopkaka. Loczek przyciągną mnie do siebie jeszcze szczelniej i mocno przytulił. W końcu nogłam go wyściskać.
- Ja też Cię kocham, najbardziej. Niegdy nie zapominaj. - spojrzał mi w oczy, a ja go pocałowała,. Delikatnie, ale stanowczo i czule. Niechętnie oderwałam się od Niego i usiadłam obok. Zaczęło doskwierać mi przemoczone ubranie Hazzy.
- No więc terz mój drogi w tej chwili marsz do łazienki przebrać się i wziąć ciepłą kąpiel! - mówiłam do Niego jak w wojsku. Zaczęliśmy się śmiać. Muzyk nie mógł sie ogarnac, więc zaczęłam ściągać mu kurtkę. A ten zboczuch od razu wzią to za zachętę. O nie mój drogi! Tak się bawić nie będziemy!
- O nie, nie, nie! Ty idziesz do łazienki SAM, a ja idę do kuchni coś zjeść i zrobić Ci ciepłą cherbatę. - zaśmiałam się, a ten wariat wydał dolną wargę i poszedł do łazienki. Zeszłam na dół, a tam siedziała reszta zespołu i dziewczyny/. Spojrzeli na mnie conajmniej jakbym zmartwychwstała. Zaczęlamsię śmiać i dalej kontynuowałam swoją drogę do kuchni. Przechodząć
przez przedpokuj spojrzałam w lustro i zamarłam. Teraz się nie dziwię, dlaczego oni tak zareagowali. Stałam tak jeszcze chwilę i analizowałam swój wygląd. Zapadnięte policzki, strasznie podkrążone i spuchnięte oczy, potargane włosy, spływający tusz do rzęs. Zdziwiłam się, że Styles się nie przestraszył. Po prostu wrak człowieka. Zaśmiałam się sama z siebie i
ruszyłam pędem w stronę pokoju najmłodszego z zespołu. Wpadłam do łazienki i zastałam na wpół nagiego chłopaka.
- Cyli jednak zmieniłaś zdanie? - poruszyła dwuznacznie brwiami, a ja tylko zrobiłam facepalm. Nie tylko ten wewnętrzny. Zaśmialiśmy się, po czym wygoniłam Loczka z pomieszczenia i zamknęlam za Nim drzwi. Szybko zabrałam się za doprowadzanie się do stanu używalności. Cciałam to zrobić jak najszybciej, bo głód zjadał mnie od środka. Po zakończeniu prac nad moim
wygladem pognałam czym prędzej do kuchni. Tam czekał na mnie Harold z herbatą i śniadaniem. Zamiast podziękować mu czy cokolwiek od razu wzięłam się za jedzenie. W tym momencie byłam gorsza niż Horan. Apropo Horana... Musiał zabrać mi jedną kanapkę. Dzikus jeden... Sam mógł sobie zrobić! Zjadłam wszystko co było dla mnie przygotowane. Nagle coś mi zaświtało!
- Mieliśmy jechać do moich rodziców! - spojrzałam na zielonookiego z przerażoną miną. Na początku nie doszło do niego to co powiedziałam. Tak, przez te dwa dni jak byłam no "wpół żywa" miałam mnóstwo telefonów - pewnie od rodziców. Kurde, kompletnie o tym zapomniałam! Poszłam do pokoju po telefon. Conajmniej z 50 nieodebranych połączeń od rodziców. Wybralam numer do mamy. Po trzech sygnałach odebrała.
- Słucham? - usłyszałam w słuchawce.
- Cześć mamo. Chciałam Cię przeprosić. Po pierwsze za to, że nie odbieralam telefonów - mówiłam strasznie szybko i nie wiem czy mama zrozumiała wszystko co miałam jej do przekazania. - A po drugie za to, że nie przyjechaliśmy. - usłyszałam odetchnięcie ulgi ze strony rodzicielki. Chyba napędziłam jej niezłego stracha.
- Jezu dziecko! nie rób tak! Albo chociaż telefony odbieraj! - błagała mnie. Wiedziałam, że się martwiła.
- Jeszcze raz przepraszam mamo. Ale po prostu wypadło mi to z głowy. No.. I miałam mały kryzys.. - zaczęłam się tłumaczyć Do pokoju weszła Ad. Uśmiechnęłam się do Niej blado i pokazałam gestem ręki, żeby usiadła na łóżku.
- Dobra, mamo ja muszę kończyć. Mam kilka rzeczy do załatwienia. - pożegnałam się i rozłączyłam. Przeniosłam wzrok na moją przyjaciółkę. - No więc.. Co Cię do mnie sprowadza? Dawno nie rozmawiałyśmy.. - obie posmytniałyśmy - .. co mnie boli.
- ja właśnie chciałam pogadać. Bo.. Ostatnio pomiędzy mną, a Malikiem nie jest za dobrze.. - spuściła wzrok i zaczęła wpatrywać się w podłogę.  Zdziwiłam się. Nie widac po nich, żeby się niedogadywali czy coś w tym stylu.
- Jak to? Co się dzieje? - przysunęłam się do Niej i objełam ramieniem.
- No.. Nie wiem czemu. Ale wydaje mi się, że to moja wina.. Ostatnio odtrącam go ciągle, bo.. Jest taka opcja, że.. Jestem w ciąży.. - zaczęła bawić się zkrawkiem kołdry. Zamurowało mnie. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam się zastanawiać. Ona ma dopiero 19 lat.
- Powiedziałaś mu? - przerwałam, a Ad przecząco pokręciła głową. - A zamierzasz mu powiedzieć?
- nie wiem.. Boję się. Jak On zareaguje? Co powie? Przeciez On mnie wtedy zostawi! - zaczęła histeryzować. Przytuliłam ją mocno, a Ona zaczęła wylewać morze łez w mój rekaw. Jezu, gdyby ona była w ciży to koniec. I dla niego i dla niej. Nie ma przyszłości. Jeśli Zayn ją zostawi to ona załamie się, zamknie w sobie.
- Nie zostawi Cię. On Cię kocha. Jest tak samo odpowiedzialny za to tak jak Ty. Przecież sama sobie tego dziecka nie zrobiłaś. Jakby Cie zostawił byłby największym dupkiem swiata. - dziewczyna przytaknęła i trochę się uspokoiła. posiedziałyśmy jeszcze z 30 min i gadałyśmy o wszystkim. Po jutrze idzie do lekarza, zobaczyć czy może spodziewać się dziecka. Gdy przyjaciółka zasnęła,
 wyswobodziłam się z jej objeć. Poszłam na dół, gdzie była reszta towarzystwa.
- Kate... Możemy pogadać? - usłyszałam Zayna. Wow. Tego sie nie spodziewałam. Poszłam z Nim do kuchni i usiadłam przy stole. Chłopak usiadł naprzeciwko mnie.
- Wiesz może co się dzieje z Adele? Od kilku dni daje mi do zrozumienia, że juz m nie nie chce...
- To nie tak! Chodzi o to, że.. JaCi nie mogę powiedzieć dlaczego. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. I nie ode mnie tylko od niej. - powstrzymałam się. Było mi strasznie trudno, ale nic nie powiedziałam. Ad musiała sama to zrobić.
- I wspieraj ją. Teraz jest jej to bardzo potrzebne. I obiecaj mi coś.. - spojrzałam mu w oczy - nie zostawisz jej choćby nie wiem co się stało. - Zayn kompletnie nie rozumiał o co mi chodzi, ale sie zgodził. Zapadła cisza.
- Gdzie ona jest? - brązowooki przerwał chwilę milczenia. Wskazałam na górę.
- Jest u mnie. tylko cicho, bo zasnęła! - zawołałam za nim. Wiem, że On jej nie zostawi. nie ma takiej możliwości, bo inaczej  ja skopie mu tą idealna twarzyczę. Siedziałam patrząc się za okno. Myślałam nad moim życie, Tyle się pozmieniało. Poczułam ciepłe ręce na moich ramionach. uśmiechnęłam się i odwróciłam Styles stał z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Pomożemy jej. A Zayn jej nie zostawi. - lekko uśmiechnał się do mnie. Słyszał... Ale czy wszystko?
- Podsłuchiwałes? Mam nadzieję, że nic nie powiedziałeś Malikowi! - zdziwiłam się, bo Harry nigdy tego nie robił.
- Nie podsłuchiwałem. Po prostu chciałem isć do pokoju, ale usłyszałem jak Ad mówiła, że jest możliwość, że jest w ciąży.. Nie chciałem, ale usłyszałem. Przepraszam. - usmiechnęłam się do Niego i delikatnie pocałowałam. Wróciłam do moich rozmyślań, ale tym razem w obięciach mojego hero(xD). Tyle się pozmieniało. Nigdy nie miałam więcej niż 3 znajomych. A tu proszę!
Całe 1D, Danielle i Pati. Oczywiście Adele też, ale ją znam odkąd sięgam pamięcią. Jest dla mnie jak bardzo bliska rodzina. Siostra, której nigdy nie miałam. Dopiero,  gdy się wyprowadziłam rodzice zaadoptowali Marie. Uśmiechnęłam się do hazzy i wyszeptałam mu na ucho, że wychodzę się przejść. Na szczęście nie upierał się, że pójdzie ze mną. Dał mi trochę swobody. Ja skierowałam się do drzwi, a On do salonu.
- Cłopcy i dziewczęta! Ja wychodzę się przejść! - krzyknęłam do wszystkich, ubrałam bluze i buty po czym wyszłam z domu. Spacerowałam ulicami Londynu, rozglądając się na boki jabym pierwszy raz tu spacerowala. Paparazzi oczywiście musieli naruszyć ten spokuj okolicy.. Weszłam do Starbucks'a i zajęłam miejsce. Naprzeciwko mnie było jeszcze jedno wolne miejsce. Zamówiłam sobie kawię i czekałam na nią w zamyśleniu.
Nawet nie zauważyłam, kiedy przedemną usiadła damska kopiea Louisa'a. była śliczna. Jej buzia była rozpromieniona, usmiech cały czas gościł na jej twarzy. oczy koloru oczeanu z nutką zieleni, włosy w kolorze orzecha laskowego, pełne czerwone usta. Szczerzyła się do mnie jakbym była jakims cudem czy coś.
- Czy Ty jesteś dziwczyną Styles'a? Kate tak? - zaszczebiotała melodyjmym głosem.
- Tak, miło mi. Ale chyba to nie ważne, że jestem jego dziewczyną, prawda? - spojrzałam na Nią trochę nieśmiało. Zaprzeczyła energicznymi ruchami głowy.
- No co Ty! Ja jestem Alex. Po prostu podziwiam Cię za to, że dajesz sobie radę z tym wszystkim. CI fani, wyzwiska, groźby i zero prywatności. I tak w ogóle przepraszam, że Ci przeszkodziłam. - w tym momencie dziewczyna się trochę speszyła. Uśmiechnęłam się do Niej w zapewnieniu, że nic się nie stało. Siedziałyśmy w tej kawiarni ze dwie godziny. Polubiłam ją. Po kilku wymienionych zdaniach mogłam stwierdzić, że jest to damska wersja Lou już na 100%.
Ta dziewczyna strasznie mnie zaintrygowała. Postanowiłyśmy się przejśc. Chodziłyśmy po parku nadal rozmawiając na wszystkie tematy. Wygłupów tez nie szczędziłyśmy. Była Directionerką, ale tą normalną. Żadna psychofanka. Owszem, jej marzeniem było poznanie chłopców, ale nic na siłę. To ni sie właśnie podobało. Nie zaczynała tematu zespołu jeśli ja go nie zacżełam. Wiedziała o nich dużo. Bardzo dużo (jak na Directinerkę przystalo :)). CO mnie dziwiło,
wiedziała też dużo na mój temat. Spodobało mi sie to. Dowiedzialam sie też, że kiedys kochała się w Hazzie. na szczęście pogodziła się z tym, że serce lokatego jest już zajęte. Bardzo miło spędziłam z Nią czas. Strzeliłysmy sobie kilka fotek, wymieniłysmy sie numerami. Fotki oczywiście znajdą się na ytwitterze. Duzo się smiałyśmy i wygłupiałyśmy. Alex jest bardzo energiczna i rozrywkowa1 Nie przejmyje się, że ktos może wziąc ją za wariatkę. kogoś mi
przypominała... Aaaaa! No tak! Boo Bear! Stwierdzialm, że pasują do siebie, więc napisałam do hazzy, że będziemy mieli gosćia na kolacji. Tak, zaprosiłam ją do domu One Direction.

poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 14


Na wstępie przepraszam za to, że taki krótki. Jest rozdział 14. Mam zadzieję, że się spodoba i zapraszam do komentowania xx
 Pozdrawiam Kate xx



Czy ja też go kocham? Tak zaprawdę... Nie wiem... Spojrzałam na Niego. Pocałowałam.
- Ja też Cie kocham Haroldzie - uśmiechnęłam się i znów oparłam głowę na jego ramieniu. Tak. kocham go. I to najbardziej. Nigdy się tak nie czułam.

**********************************

Impreza skończyła się około 4 w nocy. Niektórzy zostali na noc, ale większosć mam nadzieję jakoś wróciła do domu. Chciałabym powiedzieć, że wszyscy dobrze się bawili, ale niestety nie mogę. Lou wyglądał jak siedem nieszczęść. Jak wstał miał wielkiego kaca mordercę. Zszedł na dół, wziął tylko butelkę wody, tabletki i tyle go widzieliśmy. Zamknął się w pokoju i nie chciał z nikim rozmawiać.
- Biedny Lou. On na to nie zasłużył. W ogóle nikt na takie coś nie zasługuje.  - przerwałam ciszę panująca po wyjściunaszego "wesołka".
- Nigdy bym się tego nie spodziewała po Eleanor. Myślałam, że jest pożądnął dziewczyną. - Danielle strasznie się przejęła tą sytuacją, ponieważ ona bardzo zaprzyjaźniła się z El. Nikt nie był zadowolony z zaistniałej sytuacji.
Atmosera była strasznie napięta. Nikt nie wiedzalł co mamy robić. Wstałam od stołu i poszłam do pokoju najstarszego z członków zespołu. Delikatnie zapukałam do drzwi, nie chciałam, żeby był sam w takiej chwili. Chyba tego nie usłyszał, więc po prostu bez krępacji weszłam do pokoju.
- Mogę? - kiedy weszłe, ujrzałam chłopkaka siedzącego na łóżku. Siedział ze słuchawkami w uszach i patrzył się w jeden tylko dla Niego widoczny punkt na suficie, a łzy spływały mu po policzkach. On po prostu płakał. Podeszłam do Niego i przytuliłam.
Nic nie zareagował. Siedziałam tak chwilę, ale nie doczekałam się żadnej reakcji. Kiedy już chciałam wtać i wyjść Louis przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Odwzajemniłam gest. Trwaliśmy chwile w mocnuym uścisku. W pewnym momencie poczułam jedną rękę Lou, która zjeżdżała w dół, a druga przyciąga mnie do Niego.
Nie wiedziałam o co chodzi i co mam robić. Spanikowana spojrzałam w górę i zobaczyłam twarz szatyna dosłownie kilka milimetrów od mojej.
- Emm.. Louis co Ty do jasnej cholery... - nie dane mi było dokończyć. Zamknął mi usta czułym pocałunkiem jakby czakeł na to od dawna. Taa... Jak zwykle kate i jej błędne interpretacje gestów. Cociaż.. NIE! STOP! Ale w ogóle co ja robię?!
Sybko odepchnęłam Lou od siebie i odeszłam kilka kroków. Spojrzałam na Niego z przerażeniem w oczach, ale On dalej brnął w to. Podszedł do mnie i przyparł mnie do ściany. Nawe6t nie zdążyłam zastanowić się nad tym co On zamierza i jak to powstrzymać. A wiecie co jest w tym najdziwniejsze? Nie wyrywałam się nawet. Naprawdę nie pytajcie mnie dlaczego.
Może.. Może to dlatego, że mu współczułam? Może dlatego, że nie chciałam, żeby bardziej cierpiał? Może coś do Niego... NIE! JA KOCHAM HARREGO! Odepchnęłam go i łzy zaczęły mi lecieć po policzkach. Louis wiedział, że nienawidzę jak ktoś robi coś wbrew mojej woli. A to było zdecydowanie jej wbrew. Może to nie byłoby takie złe, gdybym całowała się z chłopakiem, którego kocham, a nie z jego i moim najlepszym przyjacielem!
Jednak fakt faktem musze się przyznać sama przed sobą. Podobało mi się.. Louis naprwdę dobrze całuje. Kurde, aż nogi mięknął. Ale jednak to nie to samo co z Harrym.. Wtedy te miotające się jak szatan motylki w moim brzuchu, te dreszcze i...
- Przepraszam, ale co to do chuja miało być?! - wydarłam się na Niego. Z jednej strony byłam wściekła, ale z drugiej zaskoczona. Całkiem mile zaskoczona.
- Pojebało Cię do reszty?! Jak mogłeś MU to zrobić?! - jednak nie mogłam pohamowac tej złości, która cały czas wzrastała.
(włącz Shane Harper - Just Friends)
- Ja rozumiem, że zdrada ukochanej boli, ale pomyślałeś jak Harry się poczuje jak się dowie?! Jak ja się teraz czuję?! LOUIS JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI! TYLKO! Nic więcej! - to ostatnie powiedziałam już spokojnie i śmiertelnie poważnie. Marchewa, kiedy tylko usłyszał wzmiankę o Loczku otrzeźwiał. Chyba zrozumiał, że to zaboli go tak samo jak jego boli zdrada Eleanor. A może nawet bardziej, bo jego najlepszy przyjaciel pocałował jego dziewczynę.
- Może... Lepiej będzie... Jak Mu.. Otym nie powiemy?
- Ty chyba na głowę upadłeś albo zmysły postradałeś! Jak Ty Mu tego nie powiesz ja to zrobię. Naważyłeś sobie piwa to teraz musisz je wypić. - warknęłam na Niego wkurzona, nawet na Niego nie zerkając.  Chodziłam w tę i z powrotem myśląc jak załagodzić sytuację. Westchnęłam ciężko i przeniosłam wzrok na winowajcę tego małego zamieszania. Powiem w skrócie i może mało zgodnie z prawdą: wyglądał źle. Nawet bardzo źle. Ból pomieszany z wyrzutami sumienia był wymalowany na jego twarzy, a oczy były puste.
Totalna przepaść - nic. No po prostu serce mi się krajało. W końcu przełamałam się i podeszłam do Niego. Delikatnie usiadłam na łóźku i przytuliłam go. Tak wiem... Najpierw się na Niego wydzieram, ganiam go za to, że mnie pocałował i wgl, a teraz go przytulam - jakaś chora psychicznie, ma rozdwojenie jaźni. Ale pomimo wszystko nie chciałam stracić przyjaciela.
- Posłuchaj Lou. ja nie chciałam na Ciebie tak naskoczyć, ale tak nie może być. Jesteś naprawdę przystojnym, kochanym, wspaniałym, utalentowanym i wgl niesamowitym facetem. Ale ja już mam swojego Loczka, którego NAPRAWDĘ KOCHAM. Serio nie chcę stracić najlepszego przyjaciela.. Na pewno nie tak, nie w taki sposób.. - prowadziłam swój monolog. Chłopak tylko też mnie przytulił i nie przerywał.
- Znajdziesz sobie dziewczynę, która będzie Cię kochać i zaopiekuje się Tobą - posłałam mu uśmiech na pocieszenie, który On odwzajemnił.
- Dziękuję. Naprawdę dziękuję i przepraszam. To był impuls. Chciałem tego, ale nie tak! - tu w tym momencie momentalnie mnie zagiął.
- Czekaj, czekaj. Co? Chciałeś tego? Ale... dlaczego? Bo ja tego nie rozumiem... - spojrzałam mu w oczy. Widziałam, że się zawstydził... Słodziak! Dobra, Kate. Skup się! Kojarz fakty i wysłuchaj tego co ma Ci do powiedzenia.
- No boooo... Od samego początku mi się spodobałaś. Ale po pierwsze: Ty nas nie lubiłaś, A po drugie: miałem dziewczynę...
- A kto powiedział, że teraz Was lubię? - przerwałam mu. W sumie lubię ich, a nawet kocham jak rodzinę. Chciałam tylko zobaczyć jak zareaguje zawsze pewny siebie Tomlinson.
- No, booo Fakt... Racja, nigdy tego nie potwierdziłaś... - zmieszał się trochę i przestał mówić. Pokazałam mu, że już się zamykam i nie będę mu przerywać.
- No i... Kurde no. Troche głupio mi to mówić, bo jakby nie patrzeć jesteś dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela, którą pocałowałem - jeszcze bardziej posmutniał - i do tego moją przyjaciółką, ale.. No.. Odkąd przekroczyłaś próg naszego domu coś się zmieniło. Wiem, że to brzmi tandetnie i w ogóle, ale chyba to, że zareagowałaś na nas inaczej niż inne dziewczyny przykuło moją uwagę..
Tak samo z resztą jak Harr'ego. I tu pojawił się problem. Widziałem jak On na Ciebie patrzy nawet wtedy, gdy go odtrącałaś. Gdy odtrącałaś Nas wszystkich. Myślałem, że może jakoś mi przejdzie przez to jak Nas traktujesz, a Ty właśnie w tamtym momencie zmieniłaś swoje podejscie do Nas, co wcale mi sprawy nie ułatwiło. A później byłaś z Harrym... Na z resztą wiesz jak jest dalej... - tak. Nie odezwałam się ani słowem.
To było dla mnie takie zaskoczenie, że nie mogłam z siebie nic wydusić. Bo niby dlaczego dwaj piosenkarze ze sławnego Boysbandu mieliby polecieć na kogoś takiego jak ja? Średniego wzrostu, brzydki rudzielec. Spojrzałam a Niego... Mówił prawdę widziałam to.
- Chodźmy na dół - tylko tyle zdołałam powiedzieć. No bo co miałam zrobić? Rzucić Harr'ego dla jego najlepszego przyjaciela? Nieeee. To by go zabiło, a poza tym.... Harr'ego kocham.Jak chłopaka. Lou też kocham, ale... Jak brata. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi. Spojrzałam do tyłu. Lou nie ruszyłs ię z miejsca.
- Idziesz? - wskazałam na drzwi.
- Ja... Ja niemogę. Jak ja mu teraz w oczy pojrzę? Przecież to co zrobiłem jest niebybaczalne.
- Musisz sobie poradzić. Nie moesy siedyie tu cały czas, Oni martwią się o Ciebie - po tych słowach wstał z łóżka i poszedł za mną. Kiedy zeszliśmy na dół wszyscy siedzieli cicho przy stole jedząć śniadanie. Usiadłam koło Hazzy, posyłając mu blady uśmiech. Marchewkowy usiadł jak najdalej od Nas. Było bardzo niezręcznie, Nikt nie chciał się odezwać, żeby nie palnać czegoś głupiego. Minął Nam tak cały dzień. Chłopaki starali się troche rozluźnić i powygłupiać, ale jednak zrezygnowali.
Bez tomlinsona to nie to samo. Siedział i patrzył się na wszystko nieobecnym wzrokiem. W sumie ja też za często nie zabierałam głosu. Zastanawiałam się jak Harry zareaguje na to co ma mu powiedzieć najstarszy. Moje rozmuślanie przerwał Lou.
- Harry, Kate.. Możemy pogadać? - Zatrzymałam się w połowie ruchu. Ciężko przełknełam ślinę i spojrzałam na Niego jak na kompletnego kretyna...
- No.. No jasne. - z osłupienia wyrwał mnie głos mojego chłopaka. Jeszcze chłopkaka. Mam nadzieję, że nie skończy tego związku po tym jak się dowie co się stało pomiędzy mną, a pasiastym... Poszliśmy do pokoju najstarszego. Colernie bałam się co może z tego wyniknać. Niepewnie weszłam do pomieszczenia i usiadłam na łóżku po turecku. Harry cupną obok mnie, a Louis przystawił sobie stołek i usiadł naprzeciwko nas. Nagle moje kapcie stały się nadzwyczaj ciekawe...
- Harry, bo popełniłem okropny bląd, którego możesz i nie wybaczyć - zaczął Tommo.
- Na pewno nie będzie tak źle... Ale może jaśniej? i Po co tu Kate?
- Harry, bo.. Jak Kte rano przyszła.. to.. to ja.. - Tomlinson ciągle się jąkał. Wydaje się taki wygadany, a tu prosze!
- Dobra.. Pocałowałem ją - chwila ciszy. Unikałam ich spojrzenia. Harry puściła moją rękę i wstał. To nie wróży nic dobrego. Zaczął chodzić w tę i z powrotem.
- Ty - wskazał na mnie- i Ty - tym razem wskazał na Tommo - jak mogliście mi to zrobić?!
- Ale Harry! Nie wiem czy słuchałeś, ale to ON MNIE POCAŁOWAŁ! Harry Edwardzie Styles naprawdę myślisz, że mogłebym Ci to zrobić?! JA CIĘ KOCHAM IDIOTO! - zaczełam się drzeć. Ten tylko aię na mnie spojrzał, stał tak przez chwil z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym wyszedł i trzasnął drzwiami. Najpierw od pokoju, a później wejściowymi. Później usłyszałam już tylko pisk opon.

piątek, 21 września 2012

PRZEPRASZAM!!!!!!!

STRASZNIE WAS PRZEPRASZAM! WIEM, TERAZ CHCECIE MNIE ZABIĆ, UDUSIĆ I TE SPRAWY, ALE JA NAPRAWDĘ PRZEPRASZAM! MAM JUŻ NAPISANY 14 I 15 ROZDZIAŁ(15 W POŁOWIE), ALE MUSZĘ JESZCZE TO PRZEPISAĆ NA KOMPA. CHCIAŁAM WAS NAPRAWDĘ PRZEPROSIĆ, ŻE JESTEM TAK NIESYSTEMATYCZNA, ALE TEŻ NIE MAM MOTYWACJI JEŚLI NIE KOMENTUJECIE. W PONIEDZIAŁEK NOWY ROZDZIAŁ! JUŻ NA 100% BĘDZIE NOWY! WIĘC PROSZĘ O WIĘCEJ KOMENTARZY POD 13 I TO WSZYSTKO Z MOJEJ STRONY.


Kocham i pozdrawiam
Kate xx

niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 13

No siema, siema ;D wiem, że długo mnie nie było, ale brak czasu daje się we znaki. No to jest trzynasty. Bardzo proszę o jakiś znikomy chociaż komentarz z nickiem na tt. Baaaardzo proszę.
Miłego czytania i jak zwykle... Przepraszam za błędy <3
 

Czytasz = komentujesz!
________________________________________________



- Dobra, ja ide się szykować. Zaraz powinien być listonosz, weź obdierz to co przyniesie
i NIKOMU nie pokazuj i przynieś tu do pokoju - powiedziałam i zniknełam w łazience.

*****************

Taaak! Tego było mi trzeba! Zimny prysznic. W sumie nia niałam ochoty na imprezowanie, ale w końcu to impreza urodzinowa przyjaciół, którą z resztą sama wymyśliłam. Kiedy wyszłam z wanny owinełam się ręcznikiem weszłam do pokoju po przygotowane wcześniej ciuchy. Na początku nie zauwazyłam Harrego lezącego na łóżku. Gapił sie na mnie conajmniej jakbym byla jakimś bardzo rzadkim gatunkiem kota.
- Czego się gapisz Styles? - spytałam dosyć chłodno. Nadal nie przeszlo mi po tym co było w sklepie. Wiedziałam, że Louis mu nie powiedział o co mi chodzi. Na Marchewe zawsze mogę liczyć. Już chciałam wchodzić do łazienki, ale Styles mnie zatrzymał.
- O co Ci chodzi? - spojrzał mi prosto w oczy. Od razu odwruciłam wzrok. Spoglądałam teraz przez okno, lecz nie długo było mi podziwiać zachód słońca. Zielonooki wział mnie za podbródek i odwrócił w swoją stronę tym samym zmuszając mnie, zebym na Niego spojrzała. łzy kreciły mi sie w kącikach oczu. Mogdy taka nie była. Zawsze twardo stąpałam po ziemi i nie łatwo było mnie doprowadzić do takiego stanu. Zawsze byłam twarda, ale to naprawdę zabolało, szczególnie po tym co mi już wczesniej zrobił. Ale co ja poradze? Kocham go, jak nikogo innego.
- O nic - odpowiedziałam głosem bez wyrazu. nie chciałam dac mu za wygrana.
- Przecież widzę. dlaczego dla mnie taka jestes? - On naprawdę nie wiedział o co mi chodzi. Nie no Styles ty jestes taki głupi czy tylko udajesz? A może płacą Ci za to?
- Dlaczego? Ty sie mnie pytsz dlaczego?! Nie domyśliłeś się jeszcze?! - wymachiwałam rękami jak jakaś pojebana, ale co innego mogłam robić? Byłam po prostu bezradna. - Może pomyśl jak zachowywałeś się w zoologicznym! Myślisz, że ja jestem ślepa czy głupia? Nistety muszę Cie wyprowadzić z błędu, bo ani to ani to! - krzyczałam i płakałam. Nie mogłam wytrzymać. Co za idiota! Z kim ja jestem! To chyba nie na moje nerwy. On nadal stał tylko i sie na mnie patrzył, jednak wyraz jego twarzy troche się zmienił. Wow Pan Styles w końcu coś łapie. Brawa dla Niego moi drodzy! Złapał mnie tylko za ręce, którymi nadal machałam jak kurde jakiś helikopter i przytulił. Ja po prostu płakałam i nawet sie nie wyrywałam.
- Ej, już dobrze. Nie chciałem, żeby to tak wygladało. ona nawet Tobie do pięt nie dorasta. Naprawdę nie chciałem, żebyś to tak odebrała. Ale miała przypinkiem z naszym logo więc się uśmichałem i patrzyłem na nią - uśmiechnął się do mnie i starł łzy i makijarz spływający po moich policzkach.
- To dlaczego tak długo nie wracałeś do samochodu?! - spytałam podniesionym głosem.
- Kiedy odeszłaś to po pierwsze musiałem zapłacić, a po drugie poprosiła mnie o zdjecie i autograf. Naprawdę to tylko i wyłącznie fanka. Nie masz się o co martwić. - Przytulił mnie mocno i pocałował we włosy. Złoś już ze mnie zeszła, ale jeszcze trochę byłam zła. Wtuliłam sie w chłopaka i nic nie mówiłam.
- Pamietaj o tym - KOCHAM TYLKO CIEBIE. JESTEŚ NAJLEPSZA NA ŚWIECIE I NIC TEGO NIE ZMIENI. Dlaczego masz taką niską samoocenę i myślisz, że mógłbym Cie zostawić dla pierwszej lepszej dziewczyny z zoologicznego? - spytał, a ja tylko posałowałam go lekko w usta. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. W końcu powiedziałam tylko..
- Ja też Cie kocham I to najbardziej na świecie. - i ponownie się w Niego wtuliłam. Do pokoju nagle bez pukania wbił Tommo. No tak! Listonosz.
- I jak? Mama i tata już wszystko sobie wyjaśnili? - spytał i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Odwróciłam głowę w jego stronę i najszerzej jak umiałam uśmiechnęłam się. Mosniej przytuliła lokowatego i do Marchewy powiedziałam bezgłośne "Dziekuję". Wiedziałam, że to On kazał Hazzie ze mną porozmawiac. Byłam mu bardzo wdzięczna.
- No bo ten... Co ja miałem... A! No tak! Przyszły te bilety. - powiedział, odłożył bilety na stolik i tyle go widzieliśmy. Spojrzałam ponownie w te szmaragdowe oczy i poczułam miękkie, malinowe usta na swoich. Uśmiechnełam się przez pocałunek, był taki delikaty, a taki czuły.
- Kocham Cię - te iskierki w jego oczach. No po prostu raj na ziemi!
- Ja Ciebie też. - znów lekko musnęłam jego usta i poszłam ponownie do łazienki. Musiałam jakoś ogarnac swoją twarz i ubrac sie. Przecież byłam w samym ręczniku. Mało brakowało, a spadłby mi. Kto jak kto, ale Harry nie miałby nic przeciwko, juz ja to wiem. Wyszłam z łazienki tym razem już ubrana i z lekkim makijażem. Na dole wszysko było już gotowe. Za 10 min zaczęli się schdzić pierwsi goście, a za jakieś pół godziny miała przyjsc we wszystko wtajemniczona Pati z wiecznie głodnym Horanem. Witałam gości i kierowałam do salonu. Już byli wszyscy i za jakąś chwile powinien pojawić się solenizant. Kiedy dostałam eska od Patrycji, że są za rogiem zgasiliśmy światła i pochowaliśmy się, żeby móc wyskoczyć i krzyknać "NIESPODZIANKA".
No, pierwsze kroki na ganku. Przekręcany klucz w zamku, zapalone swiatło w przedpokoju. W końcu Nialler wszedł zdezorientowany do salonu, a gdy zapalił światło wszyscy wyskoczyliśmy.
- NIESPODZIANKA! - rozeszło się po całym domu, a Horan o mało zawału nie dostał. Po ogarnięciu co się dzieje zaczął się cieszyć jak dziecko. Podbiegł do mnie i mocno wyściskał.
- Wiem, ze to Ty na to wpadłaś! Jesteś wspaniała! - stał i sciskał mnie tak jeszcze z 2 minuty po czym dał przyjacielskiego całusa w policzek na znak wdzięczności. Ja po tym szybko pobiegłam na górę po prezenty dla chłopaków. Schodząc na dół zaczęłam przeczsywać wzrokiem cały salon w poszukiwaniu Daddy'ego i głodomorry. Jak się spodziewałam tego drugiego znalazłam przy stoje z jedzeniem. Skierowałam się w tamtą stronę i zakryłam blondasowi oczy. Odwrócił się do mnie przodem, a ja przed nosem pomachałam mu dwoma biletami na koncert Biebera.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! NIE, NIE WIERZE! TO DLA MNIE?! JESTEŚ NAJWSPANIALSZĄ OSOBĄ JAKĄ POZNAŁEM! - wział bilety, wyściskał mnie i cieszył się jak małe dziecko, które dostało górę słodyczy. W sumie z tego tez by się tak cieszył. Ale w końcu pozna swojego idola. Dalej poszłam szukać Liama. Gdzie On mógł być? szukałam go po całym pomieszczeniu, ale nie widziałam ani jego ani Danielle. Pewnie poszli się przejsć. Kiedy weszłam do kuchni zamurowało mnie. Eloeanor całowała się z jakims chłopakiem i w zadnym przypadku nie był to Lou. modliłam się tylko, żeby on tego nie widział. Jak na złośc zaraz za mną staną Pan Marchewka. Butelki po piwie, które trzymał w rękach momentalnie znalazły się na podłodze robiąc przy tym niezły hałas. Parka oderwała się od siebie i chyba po chwili dziewczyna zdała sobie sprawę z tego co sie dzieje. Własnie zdradziła swojego chłopaka, a On to widział.
No tak, na każdej imprezie jakiś dramat. Nie może choć raz być dobrze?!
- Lou... Nie, to nie tak...
- A JAK W TAKIM RAZIE?! TO NIE TY WPYCHAŁAŚ JEMU JĘZYK DO GARDŁA? TO TWOJA SIOSTRA BLIŻNIACZKA CZY ZWIDY MAM?! - Lou był wściekły. W sumie to się mu nie dziwie. Podeszłam do Niego i zaczełam uspokajać. trochę się opanował. - Natychmiast wyjdź. Nie chcę Cię tu widzieć. Chyba wiesz gdzie są drzwi. I weź GO ze sobą - wskazał na zdezorientowanego chłopaka przy blacie kuchannym. Elka cała zapłakana wybiegła z domu ciągnąc za sobą szatyna. Lou tylko usiadł na podłodze i zaczał płakać. Jak dziecko. Nie mogłam go tak zostawić, przecież to mój przyjaciel. On zawsze mi pomaga. Nigdy nie powiedziałabym, że El jest do tego zdolna. jak można coś takiego zrobić?1 i to jescze Louisowi?!
- Ej, już, już. Wszystko się ułoży zobaczysz. I proszę, nie płacz, bo zaraz ija będę płakała, a mi sie tusz rozmarze. - przytuliłam go bardzo mocno i posłałam pocieszający uśmiech. Wtulił się we mnie jak małe dziecko w mamę gdy się czegoś boi. wstaliśmy z podłogi i miałam zamiar zaprowadzić go do jego pokoju. Wszliśmy do salonu, a zabawa trwała w najlepsze. Przy schodach dojrzał nas Harry.
- O mój boże! Co mu się stało?! - zaczął się zamartwiać Styles. Tylko pokazałam głową na górę, a On się skapnął, że ma mi pomóc. Jak już weszliśmy Lou przysypił nam w ramionach. Położyliśmy go do łóżka i posiedzieliśmy dopóki nie usnął.
- Powiesz mi co mu sie stało? - spytał się Lokers kiedy wyszliśmy z pokoju Tommo. Spojrzałam na Niego smutnymi oczami.
- El... Eleanor.. Zadradziła go... I On.. On to widział... - nie mogłam nic więcej powiedzieć. Wiedzialam jak to jest. Byłam juz na miejcu Lou i nie chciałabym, żby się to powtórzyło. Harry domyślając się o czym myślę przyciągnął mnie do siebie i nie chciał puszczać. Ale to dobrze, bo ja nie miałam zamiaru od Niego odchodzić. Było mi tak dobrze, ciepło, bezpiecznie. Spojrzałam na Niego z dołu. Stanęłam na palcach, a on, żeby mi ułatwić zadanie schylił się. Pocałowałam go delikatnie i spojrzałam głeboko w oczy.
- Kocham Cię Styles. - powiedziałam ledwo szeptem nie spuszczając wzroku z tej zieleni jego oczu. Widziałam w nich tą czułość, to uczucie i tą dziecięca radośc, gdy wypowiedziałam te słowa.
- Tez Cię kocham. - odpowiedział po czym On tym razem złożył na moich ustach krótki pocałunek. Mi nic więcej do szczęścia nie było potrzebne. Ale nie zapominajmy, ze obok w pokoju śpi cierpiący przyjaciel, a na dole w najlepsze bawi się reszta. no tak! nadal ie znalazłam liama.
- Musze zaleźć Liama. - powiedziałam szybko zaglądając przez ramię loczkowi.
- To ja już ci nie wystarczam? - zapytał załamany.
- Sorry kochanie, ale jestes cienki - powiedziałam ledwo powstrzymując śmiech. Gdybyście widzieli jego minę! Mistrz! nie no nie wytrzymałam i parsknęłam niepohamowanym śmiechem. Jego zdezoriontowana mina mówiła wszystko. Dosłownie.
- Ale... Ale jak to? co? I z czego się tak śmiejesz? - pytał nie wiedząc o co chodzi. jeszcze bardziej mnie to rozśmieszyło. Kiedy już się ogarnęłam znów się w niego wtuliłam.
- Jak mogłeś uwierzyć w to co powiedziałam? Masz bardzo niską samoocenę. Sam w siebie nie wierzysz - lekko smutno to powiedziałam. Myślałam, że mój chłopak ma troszkę wyższy system wartości, ale chyba się myliłam. Musze go trochę podbudować.
- Ej kochanie. Słuchaj jesteś jedyny w swoim rodzaju i na nikogo innego nigdy Cię nie zamienię. Nigdy rozumiesz? - spojrzłam prosto w te jego hipnotyzujące swoją zielenią ozy.
- No tak rozumiem - dał mi całusa. - Ale czekaj. To nie jestem dobry w łóżku?! - z niedowierzaniem na mnie spojrzał ja się tylko zaśmiałam i wzruszyłam ramionami. Ponownie wzięłam żółwia i zeszłam na dół. Stałam na schodach i wpatrywałam się w tańczących ludzi. Zdecydowałam się iść do kuchni, a tam zastałam nie kogo innego jak Payna.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO TATUŚKU! - wydarłam się na wejśćiu. Spojrzał się na mnie jakbym conajmniej Chudym z Toy Story była.
- Nie wiem czy wiesz, ale to Nialler dziś ma urodziny - powiedział niepewnie. Podeszłam do Niego i wyściskałam go. Po okazywaniu czułości podarowałam mu prezent tłumacząc się.
- Tak wiem, ale jak Ty miałeś swoje urodziny to ja Ci nie mogłam nic dać, bo byliście w trasie, a teraz jest okazja więc proszę! - cieszył się jak małe dziecko. Mówię Wam jego radosć była nieopisana.
- Tylko masz mi się Nim zajmować! Zaprzyjaźniłam się z Nim i przynajmniej z żółwiem mogę zawsze porozmawiać - powiedziałam cały czas patrząc się na zwierzątko. Liam myślałam, że zaraz pęknie ze śmiechu. Tak. Po prostu bezczelnie się ze mnie śmiał. Nie ma to jak być wdzięcznym za prezent.
- Hahahahahahahahahahaha! Co Ty dzisiaj brałaś Kate?! Już więcej nie pij - podszedł do mnie i przytulił. Trochę się opanował, a ja stałam naburmuszona. - No już. Dziękuję bardzo i obiecuję, że się Nim zaopiekuj najlepiej jak mogę! - Uśmiechnęłam się i poszliśmy do gości. Liam oczywiście najpierw zaniósł żłwia do pokoju, żeby nic mu się nie stało. Potańczyłam sobie trochę z ludźmi, kiedy to nasz Dj Malik puścił wolny kawałekm i na parkiecie zostały same pary. Już chciałam się ulotnić, ale poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. Był to nie kto inny jak mój boski, wyjebany w kosmos Styles. Przyciągnął mnie do siebie i położył swoje ręce na moje biodra, za to ja oplotłam swoje na jego szyji.
- Tak szybko chciałaś mi uciec? - zalotnie poruszył brwiami i wlepił we mnie swoje zielone paczałki. Na te słowa tylko się uśmiechnęłam i wtuliłam w tego debila.
- Kocham Cię Blaize - wyszeptał mi do ucha. Teraz pytanie.... Czy ja też go kocham? Tak zaprawdę... Nie wiem... Spojrzałam na Niego. Pocałowałam.
- Ja też Cie kocham Haroldzie - uśmiechnęłam się i znów oparłam głowę na jego ramieniu. Tak. kocham go. I to najbardziej. Nigdy się tak nie czułam.

wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 12

- OH MY GOD! - wypowiedziałm na głos. Wszyscy się na mnie dziwnie spojrzeli.
- Po jutrze urodziny Niallera!


*************************************
No tak. Urodziny Daddy Directioner'a były w czasie trasy... A co zrobic dla Niallera?
- Co planujecie zrobić?
- Dzika imprezka w Nandos! - krzyknął Lou i zaczał biegać po całym pokoju.
Taaaak. Dzika imprezka. Każdy wie jak się ostatnia skończyła.
- No dobra. Mam jedno ale.. -zaczełam powoli nie do końca co do tego przekonana. No nie
dziwicie mi się chyba?
- Będę grzeczny. - wyszeptał mi na ucho Harry. - I będę sie trzymał tylko Ciebie. - w tym momencie mocniej mnie przytulił.
- No dobra. To dzwońcie do Nandos i zapraszajcie gości. - powiedziałam wygodniej siadają na kanapie.
-A Ty o będziesz robić? - Lou zrobił jakąś dziwną min, która miała wyrażać... Nie wiem w sumie w jakim celu ją wykonał,
ale każdy się śmiał, a ten biedak stał i wyczekiwał odpowiedzi.
- Ja będę zarządzac porządkiem. Przecież jak was ktoś nie ogarnie to to będzie istny haos i anarchia! - wyszczerzyłam się w triumfalnym uśmiechu.
Wszyscy zabrali się do pracy. Jak mówiłma gdyby nikt się tymi tłumokami nie zają panowałby istny niaład. Więdz do wieczora z milon razy zwracałam uwagę chłopakom jak i zarówno dziewczynom.
Wszysko na jutro miało byś gotowe i to jak najlepiej. Musiało być dopięte na ostani guzik.
Nie wiem jakim cudem i w jaki sposub, ale ja napracowałam się bardziej niż reszta. Co za ironia losu. Wieczorem wszyscy leżeliśmy zmęczeni przed telewizorem po całym dniu roboty.
Wszyscy ledwo żyli, a Harry już przysypiał wtulony we mnie kiedy do domu przyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha nasz głodomor.
- SIEMA WSZYSTKIM! - wydarł się z przedpokoju. Loczek az podskoczył wyrwany z pół snu. - A co to? Jakaś stypa? - zaczął zdziwiony wchodząc do salonu.
Prawie nikt nie kontaktował z rzeczywistością. Co, jak, gdzie i dlaczego. Nikogo to nie interesowało. Tylko ŁÓŻKO.
- No to my idziemy spać, a ty Horan idź coś zjedz.- uśmiechnęłam się do Niego prowadząć półprzytomnego Harrego.
Wszyscy porozchodzili się do pokoi tylko zdezorientowany Nialler stał w wejściu. Zaprowadziłam mojego biedaka do sypialni i położyłam na łóżku zdjemując jego ubranie i pozostawiając go w samych bokserkach.
- Ale to też możesz zdjąć i tak samo zrobić ze swoim ubraniem. - złapał mnie za rękę i pociągną do siebie.
- Teraz to już nie śpisz co? A ja musiałam Cię prowadzić, aż na pięrto - uśmiechnęłam się i pocałowałam delikatnie w usta. - Ale tak dobrze to nie ma.-
Wstałam i poszłam do łazienki biorąc pidżamę. Podczas kąpieli dużo myślałam. Bo w sumie bez sensu jest wynajmować to mieszkanie. Albo niech chłopcy się wprowadzą do Nas albo my z Ad do nich.
Ale na razie nie bedę nic mówić. Jak Harry bedzie chciał to sam zaproponuje. Nie wiem kiedY, ALE USNĘŁAM.

~*~

Rano wstałam i czułam się jakbym miała niezłego kaca. A przecież nic nie piłam! Harry jeszcze spał. Wstałam i poszłamdo łazienki wykonać codzienne poranne czynności. Ubrałam się w jakiś dresy i zeszłam na dół do kuchni po jakieś proszki. No głowa mnie niemiłosiernie bolała. A przecież to dziś miałam się zabawić.
Tak, właśnie dziś impreza Niallera. W sumie stwierdziłam, że prezęt kupię tesz Liamowi. W kńcu nie było go jak miał urodziny, bo miła trasę. Musiałam iśc do sklepu. Wziełam proszki i zrobiłam sobie i Hazzie śniadanie. Zaniosłam to do swojego pokoju. Odstawiłam jedzenie na stolik i wgramoliłam się na lóżko.
Położyłam sie obok mojej spiącej królewny i zaczęłam bawić się jego loczkami. One są niesamowite. Dodaje mu uroku. Uśmiechnęłam się pod nosem i dałam całusa temu słodziakowi. Chyba się przebudził, bo przyciągnął mnie do siebie z zamiarem dostania więcej. Nie opierałam sie i oddawałam mu wszystkie całusy.
- Tak mogę się budzić codziennie - wymruczał mi do ucha. Nie to, żeby coś kochanie ale budzisz się tak codziennie pomyślałam. Zaśmialam się i wyswobodziłam z jego objęć. Wzięłam nasze śniadanie i podałam jeden tależ Haroldowi. Nie ma to jak pozywne kanapki!
- Haaaaaaaaaaaaaaarry.. - zaczęłam przeciągajac jego imię. Spojrzał na mnie z miną typu WTF i dalej jadł kanapki.
- Pojedziesz ze mną do sklepu? - spojrzałam na Niego kątem oka. Trochę się zdziwił. - Jak nie chcesz to nie musisz. Poproszę Lou.
- Nie! Pojadę z Tobą. - wspominałam już, że Loczek był mega zazdrosny o Pana Marchewkę? I nadal nie rozumiem dlaczego. Mały kedzieżawy zazdrośnik.
Po zjedzonym śniadaniu zaczeliśmy się ubierać. Przebrałam się w jakieś rurki, swetere i bokserkę i ruszyliśmy na podbój sklepów. kiedy schodziliśmy po schodach zaspane towarzystwo siedziało w kuchnil.
- A wy gdzie idziecie?! - wydarł się z pełną buzia nasz dzisieljszy solenizant.
- Wychodzimy i niedługo wracamy. I nie mów z pełną buzia słońce - krzyknęłam przez ramię i wyszliśmy z domu. Harry wziął samochód i byliśmy gotowi.Po jakichś 10 minutach dojechaliśmy do sklepu.
- Tak właściwie to po co przyjechaliśmy tu? - spytał drapiac się pok karku wolnał ręka.
- Chcę kupić jakiś prezent i Niallowi i liamowi. Nie było was Ja Daddy miał urodziny, bo byliście w tarasie, pamiętasz? - spytałam ogladając półki w sklepie. nie myslcie sobie, że jestem jakaś psychiczna i te półki były puste. Niem, normalnie z towarem.
- No dobra, dobra wiem. - objął mnie ramieniem i zaczęliśmy chodzić po sklepie. Zastanawiałam się co im kupić.
- Co chcesz im kupić? - spytał się jakby mi w myślach czytał.
- Nie wiem. Liamowi chyba komplet widelcuy i żółwia, a Niallerowi... - zaczęłam wytęrzać mój mózg. Troche trudne to było, ale udało mi się!
- a Niallowi bilet na koncert Biebera! - wykrzyknełam i zaczełam dziki taniec radości na środku sklepu. Harry tylko stał i się ze mnie śmiał. ale ja cieszyłam się, że udało mi się wymyslić prezenty. Podeszłam do Niego i pocałowałam go. Ten niechętnie się ode mnie odczepił i poszliśmy w strone sztućców. OMFG! WIDELCE Z TOY STORY! Idealmy prezent dla Daddy'ego!
- BIERZEMY! - krzyknełam i rzuciłam się na widelce. Zapłaciliśmiy za to i trzymając się za ręce poszliśmy do zoologicznego. Mnóstwo zwierzaków! Lubię zwierzeta. Chodziłam tylko i podziwiałam różnokolorowe papugi i rybki, króliki, chomiki. Doszłam do żółwi. jeden od razu wpadł mi w oko. Bez skojarzeń nie jestem zoofilką.
- Poprosze tgo - powiedziałam do jakiejs młodej, ładnej blondynki pracującej w sklepie. Loczek non sptop się na Nia gapił. Aż się we mnie gotowało. kiedy podeszliśmy do kazy nadal nie odrywał od Niej wzroku i jeszcze słął głupie usmieszki... No dzięki Styles. Naburmuszona jak mała dziewczynka wzięłam żółwia i wyszłam. Styles zaplacił i jeszcze chwile tam postał nie zwracając uwagi na mnie.
Poszłam sama do samochodu. Jako, ze miałam kluczyki chciałam odjechac bez Niego, ale stwierdziłam, ze lepiej nie, bo ze złości jeszcze jakiś wypadek spowoduję. Nudzęc się patrzyłam na żółwia.
- Siema mały. Ty to masz dobrze, żyjesz sobie sam i nic oprócz wody i jedzenia do szczęścia Ci nie potrzebne - ZARAZ< STOP! Ja gadam z żółwiem. Gorzej już chyba być nie może. W koncu pan "wiecny flirciaż" styles wróciła do swojej dziewczyny. Chciał dac mi buziaka, ale ja sie tylko odwróciłam obrażona i patrzyłam przez okno albo na żółwia, który chodził sobie po akwarium, które też kupiłam.
- Coś się stało? - spytał zatroskany Loczek.
- Nie nic. Jedźmy, bo bedą się martwić - powiedziałam nie patrząc na Niego. Za dobrze mnie znał i wiedziałam, że nie dopuści.
Całą droge milczałam. Pomyslicie sobie... Co ta głupia cipa robi? Ma Stylesa i jeszcze ma pretensje, że flirtuje z inna... Ale mnie to zabolało. No i to jeszcze tak bezczelnie przy mnie... No ale przeciez wiedziałam jaki On jest. Dojechaliśmy do domu i od razu pobiegłam na górę, żeby nikt- czytaj Liam i Niall - niezobaczyli, że coś kupiłam. Bilety miały przyjść pocztą za jakieś 2 godz. Weszłam do pokoju i zaczełam pakować prezenty. Do akwarium tylko przykleiłam kokardę, a widelce opakowałam w papier ozdobny. Mam nadzieję, że się ucieszą z prezentów. Ktos zapukał do drzwi.
- Moge wejść? - zza lekko chylonych drzwi widziałam najpierw marchewkę, a później Tomlinsona.
- wejdz - powiedziałam najciszej jak się da. - Jak przygotowania do niespodzianki? - spytałam wpatrując się w pakunki przede mną.
- Dobrze. Już prawie wszystko gotowe. Ale nie po to tu przyszedłem. - usiadł obok mnie i bacznie mi się przygladał. Nie wiem czemu, ale momentalnie sie rozpłakałam i wtuliłam w przyjaciela. nic nie mówił tylko przytulił dodając mi otuchy. Siedzieliśmy tak z 15 min. Ja płakałam, a On cierpliwie czekał. Kiedy się uspokoiłam troche przerwał ciszę.
- Chcesz się wygadać? - pokiwałam tylko gową i sie trochę od Niego odsunęłam.
- no... no bo dziś w zoologicznym jak byłam kupić prezent Liamowi.. - tu pokazałam na zółwia. - to Harry... On chyba podrywał taką blondynkę... Ciągle sie na nią gapił i słał głupie uśmieszki... Kiedy już byliśmy przy kasie i Ona zapakowała mi tego zwierzaka to ja poszłam, a On tam został... I dośc długo nie wracał. Nie wiem co Oni tam robili, ale ja siedziałam sama w samochodzie - spojrzałam na mojego towarzysza kontem oka. miał nie ciekawą minę. - i do tego... ROZMAWAIAŁAM Z ŻÓŁWIEM! ROZUMIESZ TO?! JUŻ MI CAŁKIEM NA BANIE PADA. - znów się w niego wtuliłam i kilka łez popłynęło mi po policzkach.
Lou przyuliła mnie do siebie mocniej i starł mi łzy z policzków.
- więc to ten kretyn zrobił.. Ale wiesz, ze On Cie naprawde kocha? Nigdy go takim nie widziałem.. a trochę go znam, niemalże od piaskownicy. - uśmiechnał się pod nosem. - nie masz się co martić..
- Ale Louis ja sie nie martię! mnie to cholernie boli! - spojrzałam na niego. Widział to. Widział to w moich oczach.
- Dobra, skończmy ten temat... - powiedzieliśmy jednoczesnie. Nagła miana klimatu... Zaczęliśmy się smiac jak pojebani. No, ale co poradzić?
- Dobra, ja ide się szykować. Zaraz powinien być listonosz, weź obdierz to co przyniesie i NIKOMU nie pokazuj i przynieś tu do pokoju - powiedziałam i zniknełam w łazience.

____________________________________________
Jest 12! W końcu nie zrobiłm tego tc... trudno, nikogo nie było. Jest dwunasty i ja mam coś dla Was! Filmik dla chłopków z 1D <3 i chciałabym, żeby On nie wiem jeszcze jakim códem, ale trafił do chłopaków. Jesli możecie przesyłajcie, ogladajcie, udostępniajcie i tweetujcie do chłopców :) Z mojej strony to już chyba wszysko :)

P.S: i przeeeepraszam za błędy :) i bardzo proszę jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie. Nawet jak już was informuję napiszcie mi wasze nicki na tt :)

Pozdrawiam Kate xx

piątek, 13 lipca 2012

Rozdział 11


Całą noc oglądaliśmy filmy. Mój "niepociągający" chlopak usnął pierwszy wtulony we mnie.
 Ułożyłam się wygodniej na poduszce. Nie mogłam zasnąć.
Godzina 3 nad ranem, a ja jeszcze nie śpię. A co jeśli zraniłam go? Nie no raczej nie.
Ale... Koniec! Pocałowałam go w czuprynę i po 15 munutach zasnęłam.

***************

Wracając już do rzeczywistości czułam na sobie czyjś wzrok. Myślałam, że to jak zwykle Harry.
Ale zaraz, zaraz... Ktoś stoi przede mną, a Harry przytula się do moich pleców. Otwieram oczy, a tu przede mną sti wyszczerz.
- MAMA?! - krzyknęłam tak głośno, że Harry się obudził i spadł z łóżka. O mój boże... Co za żenada.
Harry biroąc pod uwagę, że był w samych bokserkach wgramolił sie z powrotem szybko pod kołdrę.
- Cześć. Przyjechałam w odwiedziny. Sama mówiłaś, żebym robiła to często. - przypomniała mi i jeszcze bardziej się wyszczerzyła.
-Cz-cześć... Em... No dobrze. Ad już wstała? Idź do kuchni, zaraz tam zejdę. - wyjąkałam nadal zszokowana.
Kiedy mama wyszła złapałam sie za głowę i stęknełam. Patrzyłam się tępo w sufit. W pewnym momencie zamiast sufitu widziałam twarz chłopaka, na którą opadały loczki.
W sumie teraz na moją też.
- Cześć kocie - wymruczał mi na ucho, pocałował i nie chciał przestać.
- Cz... Cze.. ść - mówiłam przez pocałunki. - Dobra... Już. Ja muszę isc do mamy. - niechętnie spojrzałam na drzwi.
Loczek bezradnie opadł z powrotem na łóżko. Pokiwał głową i wstał sie ubrać. Zaczęłam się śmiać. Miał jakąś taką przerażoną minę.
- Chyba nie boisz się mojej mamy? - podeszłam do Niego i przytuliłam się do jego pleców. Chciałam jakoś go wesprzeć.
- No... może troszeczkę - sam nerwowo się zaśmiał i obrucił mnie tak, żebym normalnie
mogła się przytulić. Pocałował w czubek głowy i powrócił do wykonywania przerwanej czynności.
Sama podeszłam do szafy, wyciągnełam jakieś dresy i granatową bokserkę. Zaczęłam się ubierać i we dwoje zeszliśmy do kuchni. Kiedy schodziliśmy po schodach zamurowało mnie. Tata tez był.
- Tata też jest? - zapytałam sama siebie mile zaskoczona. Harry głośno przełknął ślinę. Mocniej ścisnełam jego dłoń, żeby pokazać, że jestem z Nim.
Kiedy weszłam do kuchni był komplet i... Jakaś mała dziewczynka...
- CZEŚĆ RODZINKO! - zaczęłam się witac z mamą i tatą. Spojrzałam niepewnie na dziewczynkę.
- Czesć mała. Jestem... hmm Blaize. A Ty to kto? - przesłodko się do Niej uśmiechnęłam. Była śliczna. Miała może ze 2 latka.
- No więc to jest Marie. Zaadoptowaliśmy ją. Masz teraz siostrę - odpowiedziała mama dumna z siebie. Troszkę się zdziwiłam, ale na szczęście moich rodziców było na to stać.
- Awwww... - zawołałam gdy mała mnie przytuliła. - DZiękuję. Może chcesz kakałko? - spytałam kiedy mnie puściła.
- Poplosie. - odpowiedziała cienkim dziecięcym głosikiem. Wyprostowałam się i spojrzałam na mojego skrepowanego chłopaka. Od kiedy On taki nieśmiały?
- No więc mamo, tato. To jest Harry. Mój chłopak. I nie zadawac głupich pytań! - od razu wolałam uprzedzić.
- Witaj chłopcze. - mój tata podszedł do lokowatego i uścisnął mu dłoń usmiechając się.
- No to juz wiem czemu.. - spojrzałam na moją matkę ostrzegawczo. - Miło mi Cię poznać - uśmiechnęła się i przytuliła Hazzę.
- Dzień dobry państwu - już się troszkę rozluźnił. Zaczął robić wcześniej wspomniane kakałko dla dziewczynki. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- No to opowiadajcie co tam u was - uśmiechnęłam się do rodziców biorąc Marie na kolanka.
- Dobrze. Mała jest naprawdę grzeczna. Zaadoptowaliśmy ja tydzień temu. Mieszkała w naprawdę okropnym domu dziecka. - zaczeła mama.
- Cieszysz sie z nowych rodziców? - to pytanie skierowałam do mojej nowej siostry.
- Tak - schowała twarz w swoich długich włosach. Awwww. Aż ciepło mi się zrobilo na sercu. Włosy miała długie lokko pokręcone.
- My też bedziemy takie mieć - zawołałam do Harrego. ten tylko się zaśmiał i podał małej kakao.
- Może państwo chcą coś do picia? - spytał moich rodziców. Jaki On wychowany!
- Nie mów do nas "państwo" ja jestem Alex, a to jest Caroline. - powiedział swobodnym tonem. - Jeśli mógłbyś mi przygotować kawę byłbym wdzięczny.
- Ja poprosiłabym szklankę soku pomarańczowego. Wiem że macie - to drugie zdanie skierowała do mnie.
- Już się robi. - wyszczerzył się i poszedł po zamówienia dla moich rodziców.
- No to teraz ty opowiadaj jak u Ciebie. - powiedziała mama dyskretnie kierując głowę w stronę mojego boyfrienda(xD). On ednak to zauważył i usmiechnał sie pod nosem tak jak i ja.
- Wszystko dobrze. Chodziłam do pracy jak chłopaki byli w trasie. Pracowałam na zmianie razem z Ad. Jak wrócili to zrezygnowąłyśmy.- zaczęłam swój monolog.
Opowiedziałam jej wszystko oprócz tamtej feralnej imprezy u mnie w domu. Mama cały czas spoglądała kątem oka na siedzącego obok mnie Harolda.
- Mamo jak chcesz go o coś spytać to zapytaj, a nie co chwile się na niego gapisz. - zaczełam się śmiać, bo i mama i Harry sie speszyli.
- Nie, po prostu dziwię się, bo tak nie lubiłaś One Direction, a teraz chodzisz z Harrym Stylesem - wszyscy zaczeli się śmiać.
- Tak mamo ja też był w to nie uwierzyła - wyszczerzyłam się do Stylesa. Porozmawialiśmy jeszcze z 2 godziny i do domu wpadła reszta wraz z Adele. Co Ona tam robi?
- Macie coś do żarcia?! - wydarł sie z przedpokoju Nialler. Rodzicie spojrzeli na mnie pytająco. Kiedy blondas wszedł do kuchni zamurowało go.
- Emmm... Dzień dobry - wypowiedział niepewnie. Wybuchły gromkie śmiechy. Każdy zapoznał się z moimi rodzicami i siostrą. Posiedzieli u nas do wieczora i zaczęli się zbierać.
- No to my już będziemy jechać - zapowiedział tata podnosząc się z fotela.
- Tak. juz pora - usmiechnęła się mama. Razem z harry odprowadziliśmy ich do drzwi.
- A, zapomniałabym. Bo za tydzień są urodziny Marie. Przyjechalibyście do nas? - spytała mama troche zakłopotana. Spojrzałam na lokowatego.
- Tak wpadniemy. dziękuje za zaproszenie. - odpowiedział za mnie i się uśmiechnał. Pożegnalismy się z moimi rodzicami. Ja ich wyściskałam, Hazza przytulił moją mamę i uścisnął dłoń mojego taty.
- I co.... Było się czego bać? - uśmiechnęłam się odwracając w jego stronę. Przytulił mnie mocno.
- No nie, nie było. Ale wiesz... Szok, zaskoczenie i te sprawy. - jak skończył to mówić zaczęłam sie śmiać. ja w sumie tez bałam się jak Oni na to zaregują.
Poszliśmy do salonu. Nialler z Liamem grali na PS3 i wydurniali się.
- Dobra, ja jadę do Pati. - powiedział Niall w połowie gry. - To paaaa - krzykne przez ramię wychodząc z domu.
- CZEEEEEŚĆ! - chórem za nim zawolaliśmy. Dalej wydurnialiśmy się i rozmawialiśmy. Spojrzałam na kalendarz... 11 września...
- OH MY GOD! - wypowiedziałm na głos. Wszyscy się na mnie dziwnie spojrzeli. - Po jutrze urodziny Niallera!

__________________________________________
No siema, siema. Długo nic nie było, ale w końcu jest. Już rozdział 11. Wim, ze musicie długo czekać, ale ja nadal nie mam neta w domu -.- A z resztą dużo problemów i wgl. Wakacje teraz więc postaram się częściej wstawiać rozdziały i ogółem. Wcześniej wspomniany tc będzie 24.07 o godzinie... 16 :) No więc miłego czytania dalszych rozdziałów, ja już wam dupy nie zawracam :)

Kate xx

piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 10


- Halo! Ogarnijcie się! - Wydarł sie Horan spoglądając na nas błagalnym wzrokiem.
Wiedziałam, że muszę zapanować nad sytuacją, bo nie poznamy tej ślicznotki.
- DZIECIARNIA, SPOKÓJ! - wydarłam się, a wszyscy zamarli.
- No więc to jest...

******************************

- Jestem Patrycja - powiedziała śliczna dziewczyna widząc zakłopotanie swojego towarzysza.
Wszyscy zerwali się jak na komendę i ustawili w równym rządku szczerząc się jak debile.
- Miło Cię poznać. Ja jestem Kat, to jest Adele, Zayn, Louis, Harry i Liam - przepdstawiłam się i kolejno resztę. Domyślam się, że zna chłopaków.
- Tak, wiem. Dużo o was słyszałam - uśmiechnęła się naprawde szczerze. Pasowała do blondaska.
Apropos blondaska - na jego polikach zawitały zdrowe rumieńce. Był naprawde uroczy.
- Może napijesz się czegoś? - spytałam i szturchnęłam Ad porozymiewawczo.
- Z chęcią napiję się herbaty - uśmiechnęła sie i poszła za mną i moją przyjaciółką do kuchni.
Naprawdę jest fajna. Złapałyśmy we trzy wspólny język. Dowiedziałam się, że jest Polką(rzeczywiście polki są śliczne) i że na razie jest tu na wakacjach, ale za miesiąc przeprowadza się do Londynu z Hiszpanii.
Zrobiłyśmy herbatę i galaretki z bitą śmietaną. Niall ucieszył się z takiego dodatku i ulżyło mu gdy widział, że dziewczyna jest zadowolona z towarzystwa.
Później już poszło gładko. Śmiechy, wygłupy i pytania do Patrycji jak to się poznała z naszym glodomorem.
Kiedy już wszyscy zbierali się do domu ja poszłam się umyć. Myslałam, że lokowaty wyszedł z Nimi, ale po wejściu z łazienki do pokoju zobaczyłam, że się mylę.
- Myślałam już, że mnie zostawiłeś i poszedłeś z resztą. - powiedziałam siadając na łóżku gdzie leżał.
- Obiecałem, że coś dokończymy - położył mnie na owe wyżej wymienione łóżko i zaczął całować. Zdjął z siebie koszulkę. Kiedy ja błądziłam dłońmi po jego gorącym, nagim torsie n zjeżdżał z pocałunkami coraz to niżej.
Zdjął ze mnie ręcznik - to była jedyna rzecz jaką miałam na sobie. Przycisnął mnie swoim ciałem do łóżka. Pomiędzy nami nie było najmniejszej szczeliny.
Pieścił każdy skrawek mojego ciała. No tak. Ten to już doświadczony. Ale wiedział jak robić, żeby było dobrze. Zaplotłam swoje palce w jego zacne loczki, a On pozbył się reszty swojego ubrania.
Spojrzał mi prosto w oczy. Widziałam te jego iskierki. Widziałam w jaki sposób widzi mnie. Obdarzył mnie jeszcze wielkim uśmiechem z tymi dołeczkami i się zaczęło.
Było bardzo przyjemnie. Po wszystkim zasnęła na jego nagim torsie nie majac siły na założenie choć bielizny. Byłam wykończona.

------||--------

Kiedy rano wstałam byłam nadal wtulona w nojego księcia z bajki. Promyki słoneczne przedostające się przez
szybę okienną wesoło tańczyły po jego twarzy i loczkach. Uśmiechnęłam się i przypomniałam wczorajsze zakończenie dnia.
- I z czeko się tak cieszysz? - przyciągnął mnie bliżej siebie nie otwierając oczu i pocałował w czubek głowy.
- Cieszę się, bo jesteś tu ze mną - wtuliłam się w Niego i zaczęłam kreślić kułka na jego klacie.
Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. Była godzina 13. No to troche pospaliśmy. W sumie to się nie dziwię.
- Idę po coś do jedzenia. - powiedziałam, wygramoliłam się z jego objęć i poszłam założyć jego koszulkę i majtki.
Zeszłąm do kuchni. Siedziała tam Ad z kubkiem kawy. Usmiechnęłam się do niej, a ta zrobił złośliwą minkę.
- No nie mogliście troche ciszej? Nie każdy chce słyszeć co wy tam wyrabiacie - powiedziała i wyszczerzyła się w złośliwym uśmieszku.
Rzuciłam w nią bułką i pokazałam język. Wzięłam się za dalsze przygotowania śniadania. Zwykłe pospolite kanapki i kawa.
Kiedy weszłam do pokoju Mr. Curly znowu zasnął. Odstawiłam nasze zacne śniadanko na szafke nocną i wgramoliłm się na Niego zawisając mu nad głową.
- Wstawaj, śniadanie - i pocałowałam go. On tylko przyciągną mnie do siebie i nie chciał puścić.
- Tak możesz mnie budzić codziennie - powiedział i znów zaczął mnie całować. Nie protestowałam, ale mój brzuch dał o sobie znać wydając z siebie dość głośny dżwięk.
- Tak, tak, ale teraz ja chce jeść. - wyplątałam się z jego objęć i położyłam się obok sięgając po kanapki. Jedliśmy i nie mogło obyć się bez wygłupów.
Skończyło się to w połowie wylaną kawą i jedną niedojedzoną kanapką na podłodze. Horan gdyby to zobaczył zabł by nas.
- To co dziś robimy? - spytałam kiedy już zmieniliśmy pościel i posprzątaliśmy po śniadaniu.
- Ja to się stąd nie ruszam - odpowiedział rzucając się na czyściutkie łóżko.
- Rozumiem, że ja też mam zostać?
- Nie, idź sobie - ta ironia w jego głosie. Olałam to i kierowałam się w stronę drzwi. Zdażyłam zrobić pół kroku w stronę drzwi, a już leżałam na łóżku. Jak to możliwe? Zapytajcie ciągnącego mnie na nie Stylesa.
- Ej, ej. Musze nauczyć Cię co to jest ironia - ukazał swoje dołeczki światu (czytajcie mi) i pocałował w szyję.
- Wiem co to. Ale chciałam zobaczyć czy mnie zatrzymasz - powiedziałam zadowolona z siebie nie mam pojęcia czemu.
- Zawsze CIę zatrzymam. Chyba, że już naprawdę dasz mi do zrozumienia, że mnie nie chcesz i będzie Ci lepiej z kimś innym - dokończył smutno. Nie spodziewałam się togo co powie.
- Musiałabym chyba być najgłupsza na świecie, żeby zostawić Cię dla kogoś innego - na potwierdzenie takich banalnych słów pocałowałam go. Od razu się rozpromienił.
- Jak mogłabym Cię zostawić? HALLO! TY JESTEŚ HARRY STYLES! - wstałam z łóżka i zaczełam biegać po całym pokoju krzycząc, że Harry Styles leży u mnie na łóżku.
Ten tylko się śmiał nie mogąc się opanować. kochałam jego głos i śmiech. i w ogóle wszystko. Wiem, zanudzam, ale jak byliście kiedyś tak szczerze zakochani to wiecie o czym mówię.
Kiedy biegłam przy łóżku Hazza złapał mnie i wyniósł mnie drącą się "O MÓJ BOŻE! HARRY STYLES NIESIE MNIE NA SWOICH PIĘKNYCH RĘKACH!" na balkon nadal nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
Kiedy ja już ogarnęłam się i przestałam "fungirlować" wtuliłam się w Niego.
- Widzę, że mam swoją oddaną fankę - przytulił mnie do siebie mocniej.
- No raczej nie inaczej. I to taką fankę number 1! - uśmiechnęłam się najpiękniej jak umialam.
- A tak apropos fanek. Po jutrze gramy koncert.. No więc jedziecie z Nami - zaczął odstawiać jakieś dzikie pląsy. Stałam jak wryta nie wiedząc co zrobić. Zaczęłam się śmiać widząc co ten Styles wyprawia!
- Hahahahahahaha dobra, dobra, tylko nie zrób sobie krzywdy! - zdołałam wykrztusić przez śmiech.
- A co? Martwisz się? - trik brwiami.
- No jasne, że tak głuptasie - pocałowałam go w czubek nosa - co ze sobą zrobią te tłumy fanek jak "ich Loczka" nie będzie po jutrze na scenie? - przy słowie ICH zrobiłam rękoma w powietrzy cudzysłów.
- Dobra, dobra. Mi tam wystarczysz Ty jedna i... - wskazał w pokoju na łóżko.
- O nie mój drogi. Dziś możemy jedynie pooglądać filmy Styles.- pokazałam mu język i skierowałam się w stronę drzwi balkonowych. Mój kochany wariat porwał mnie na ręce i zaczął biegac po całym domu i ogrodzie.
- A to miało służyc czemu? - spytałam kiedy położył mnie na łóżku.
- To miło służyć zdrowiu. Podobno seks to zdrowie. Skoro tego dziś nie będzie musiałem jakoś nadrobić - kiedy skończył to mówić parsknęłam głośnym śmiechem. On tylko zmarszczył brwi.
- Co ja takiego powiedziałem? - spytał i usiadł obrażony na brzegu.
- Nic kochanie - przytuliłam go od tyłu. - to tak z miłości. Teraz choć oglądać film. - pociągnęłam go do tyłu. On wylądował u mnie głową na kolanach. Pochyliłam się nad jego głową wyszeptałąm "Kocham Cię" i pocałowałam.
Więcej sie nie dąsał i włączył film. W jego połowie ten nie wytrzymał i zaczął mnie namiętnie całować. Włożył rękę pod moją bluzkę.
- STYLES. Powiedziałam, że nie dziś - lekko go od siebie odepchnełam, jednak nie za daleko.
- No ale Ty jesteś taka pociągająca. Nie mogę się oprzeć - wyszczerzył swoje ząbki.
- I tak zdabia nie zmienie - powiedziałam przenosząc wzrok na telewizor.
- Czyli ja nie jestem pociągający? - zrobił smutną minkę. Wybuchnęłam gromkim śmiechem. Dobry mi żart. Teraz taki schar: Kto nie jest pociągający? - Harry Styles. Hahahaha. Dobre.
- Nic takiego nie powiedziałam. - pogłaskałam go po loczkach, a ten bezradnie opadł obok mnie na poduszkę.
Całą noc oglądaliśmy filmy. Mój "niepociągający" chlopak usnął pierwszy wtulony we mnie. Ułożyłam się wygodniej na poduszce. Nie mogłam zasnąć.
Godzina 3 nad ranem, a ja jeszcze nie śpię. A co jeśli zraniłam go? Nie no raczej nie. Ale... Koniec! Pocałowałam go w czuprynę i po 15 minutach zasnęłam.

________________________________________________
No więc jest 10 ;D Strasznie dziękuję WAM, że jesteście tu ze mną <3 Po prostu gdyby nie wy nie byłoby tu tego wszystkiego. Wczoraj zrobiłam tc, ale to było takie spontaniczne. Mam teraz do was pytanie. KTO I KIEDY BĘDZIE MÓGŁ WBIĆ NA KOLEJNEGO? Myślę, że chyba po zakończeniu roku będzie następny. Przepraszam za błędy, proszę o komentarze i miłego czytania.
Pozdrawiam Kate xx

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 9


Nie mam pojęcia skąd u mnie tyle łez. A cały czas powtarzałam sobie, żeby się zbyt nie przyzwyczajać.
Zasnęłam na ramieniu przyjeciela. Miałam dość wszystkiego.

**********************************

Kiedy rano się obudziłam obok mnie leżał ON. Niewiele myśląc zwaliłam go z łóżka. Łzy
stanęły mi w oczach. Ten zaspany tylko powiedział ała i podparł się na łokciu ze zdziwieniem na mnie patrząc.
- A Tobie....
- WYJDŹ! - tylko to zdołałam powiedzieć. No cóż. Tama nie przetrzymała i łzy popłynęły jak wodospad.
Ten wstał i chciał podejść, ale ja się odsunęłam. Naprawdę był zdziwiony. Pewnie nic nie pamięta..
- Skoro Ty nie wyjdziesz ja to zrobię - zerwałam się z łóżka(na szczęście byłam w dresach),
chwyciłam bluze i wyszłam z pokoju. Kiedy zeszłam na dół na nic nie zwracałam uwagi. Wszyscy coś
krzyczeli do mnie ja jednak to olałam, założyłam buty i wyszłam. Kątem oka widziałam, że Harry chciał za mną biec, ale Lou go zatrzymał. Chodziłam tak i płakałam nieogarnięta ani nic jakieś 2,5 godz.
Kiedy dotarłam do parku usiadłam na ławce, podkuliłam nogi i znów zaczął się mój szloch. Ja już nad tym nie panowałam.
- Przepraszam, ale... Coś się stało? - przede mną stał baaardzo przystojny niebieskooki blondyn.
- Nie... Znaczy w sumie tak - wykrztusiłam łapiąc łapczywie powietrze w płuca.
- Może chcesz pogadać? Jestem Max - powiedział uśmiechając się zachecająco. Usiadł obok mnie.
- No dobra... Ty tez miałeś kiedyś tak, że na twojej własnej imprezie w twoim domu ukochana osoba Cie zdradziła na twoich oczach? - wyjątkowo dobitnie powtarzałam przymiotniki.
- No... nie. Ale to chyba musiał być jakis idiota. - powiedział i objął mnie ramieniem. Co prawda znam go dopiero od jakichś 3 minut, ale wtuliłam sie w niego.
- Nawet nie wiesz jak wielki. a tak w ogóle to jestem Bl....Kat - powiedziałam podając mu rękę. On ja delikatnie ucałował. Usmiechnęłam się do Niego.
- Przepraszam Cię musze wyglądać okropnie - zaczęłam się śmiać wycierając policzki.
- Nie no przecież nic się nie stało. I tak jesteś ładna. - uau.. ja wyglądam jak siódme nieszczęście, a On ze jestem ładna. Oczywiście spaliłam buraka.
- Dziękuję. Przepraszam Cię, ale muszę już iść. Pewnie się o mnie martwią. - wstałam i juz chciałam isc. Max złapał mnie za rękę i zatrzymał.
- A może... podałabyś mi swój numer? Może kiedyś jeszcze się spotkamy - śłłodki uśmiech. Nogi mi się lekko ugieły pod tym szczerym uśmiechem.
- No dobrze. - usmiechnęłam się i napisałam mu swój numer na jego telefonie. - To do zobaczenia - pomachałam mu i zaczełam iśc w stronę domu.
Szłam i zastanawiałam się czy ten idiota już o wszystkim wie czy ja będę musiała mu to powiedzieć. Jeśli ja to tego nie przeżyję.
Znów coś w środku mnie ukłuło kiedy o tym pomyślałam. Uświadomiłam sobie jak bardzo go kocham. Jak to teraz będzie?
Weszłam do domu. Już na progu rzuciła się na mnie Adele,
- Jezu dziewczyno gdzie Ty byłaś?! Tak się o Ciebie martwiłam - posłałam jej blady uśmiech, który chyba bardziej wyszedł jak grymas.
Usłyszałam jeszcze głosy przyjaciół i te same pytania. Olałam to i poszłam prosto do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i tempo wpatrywałam się w okno.
Jeszcze słyszałam jakies kłótnie na dole, ale nie zwracałam uwagi czego badź kogo one dotyczą. Siedziałam tak i nic się nie liczyło.
- Można? - usłyszałam cichutkie pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to lokowaty. Nie odezwałam się. Pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku. Oczywiście ja siedziałam do niego tyłem więc tego nie widział.
- Proszę odezwij się - podszedł do mnie. - Ja nie wiedziałem co robię. Byłem pijany i... - stanał przede mną. Nie podniosłam wzroku tylko gapiłam się bezmyslnie w jego koszulkę.
- prosze nie płacz - zaczał ścierać mi łzy swoimi rękami. Mial je takie ciepłe i delikatne. - wiem, że mnie to nie usprawiedliwia. Ale proszę Cie. Ja naprawde kocham Cię najbardziej na swiecie - spojrzał mi w oczy. Intensywnie myślałam czy mu wybaczyć czy nie.
- To ja juz pójdę - kiedy dochodził do drzwi odwróciłam się.
- Proszę Cię nigdy więcej mi tego nie rób - powiedziałam baardzo cicho. Dziwiłam się, że to usłyszał, bo stanął w drzwiach i patrzył sie na mnie z niedowierzaniem.
Zaczęłam już płakać na dobre. Podszedł do mnie, a ja się w niego wtuliłam jak przestraszone dziecko w swoja rodzicielkę.
- Nigdy więcej - powiedział mi we włosy przyciskając mnie do siebie jeszcze mocniej. Kiedy już w miarę się ogarnełam wpiłam się w jego wargi.
On nie sprzeciwiał się tylko delikatnie i niepewnie odpowiadał na każdy mój pocałunek. W pewnym momencie jego uczucia wyszły na wierzch. Wszystko co robił
srawiało, że przechodziły mnie dreszcze. Jak jeździł mi po karku błonią, jak całował mnie po szyji, jak czułam jego oddech na wsojej skórze.
Wszystko było delikatne, ale i bardzo nasączone silnym uczuciem. Czułam miłość bijąca od jego osoby i w tym momencie uwierzyłam mu. Wiedziałam, że
mówił prawdę. Wjechał swoją ręką pod moją bluzkę, a ustami odnalazł moje usta. Wiedziałam jak to się teraz skończy. I dobrze, bo właśnie tego chciałam.
Już miał zdejmować mi bluzkę biedy do pokoju zapukał Liam. Na szczęście najpierw zapukał. Oboje zakleliśmy pod nosem po czym się zaczęliśmy śmiać.
Nie zmienijąc pozycji, pomijając wyciągniętą juz spod mojej bluzki dłoń Loczka zaprosiliśmy Liama do środka.
- Cześć. Przepraszam, że przeszkadzam, ale obiad już jest - uśmiechna się w drzwiach na widok tego (tak przypuszczałam), że już się pogodziliśmy. Moje przypuszczenia się potwierdziły,
bo kiedy zostawił otwarte drzwi i zbiegł na dół wydarł się "TAAAAK! MAMA I TATA SIĘ POGODZILI!". Nie mogliśmy z Harrym powstrzymać śmiechu. Śmialismy się tak chyba z dobre 10 minut.
Jeszcze zanim wyszliśmy z pokoju ja się ogarnęłam. Zmyłam rozmazany makijaż i uczesałam włosy w koka. Kiedy wyszłam z łazienki, jeszcze Hazza mnie pocałował, powiedział na ucho "dokończymy wieczorem" i zeszliśmy na dół do kuchni.
- I Jak tam gołąbeczki? - zaświergolił złośliwie Zayn. Usiadłam obok Niego i przyjacielsko szturchnełam go w ramię.
- A bardzo dobrze - wyszczerzył się mój chłopak.
- HARRRRRY! JAK MOGŁEŚ MI TO ZNOWU ZROBIĆ?! - zapytał całkiem poważnie załamany Lou. Wybuchłam śmiechem kiedy Harry podbiegł do Niego i rzucił mu się na szyję krzycząc "LOOOOOUIS!, co zaowocowało upadkiem na podłogę.
W moje slady poszła reszta kiedy Hazza zaczął obdarowywać marchewkowatego całusami. LARRY IS REAL! Wyjęłam telefon i zaczęłam to nagrywać. Fani bedą zachwyceni.
- Ej dobra, bo robie się zazdrosna! - nadąsałam się, a Harry podleciał do mnie jak najszybciej i zaczął mnie namiętnie całować.
- Tu się je! - zawołał roześmiany Horan z pełną buzią.
- Ty się tu nie mądrzyj! Kiedy nam w końcu przedstawisz tą dziewczynę? - wykonałam tik brwiami, a blondas spłoną rumieńcami.
- Jaką dziewczynę? - Liam skierował to pytanie do zawstydzonego Nialla.
- No to ja już muszę iść - rzucił szybko i wyszedł nie dokańczając posiłku. To do niego nie podobne.
- Dlaczego ty coś wiesz, a my nie?! - to pytanie skierował do mnie Lou. Ja tylko uśmiechnęłam się z wyższością.
- Bo ja mam od tego ludzi - pokazałam mu język, a ten zaczął mnie ganiać po całym domu. Niestety musiałam przyznać, że jest całkiem szybki. To pewnie przez te marchewki.
Ten marchewkowy potwór zaczął mnie łaskotać! A niech go szlag! Jak by tu go przekonać, żeby przestał? Śmiałam sie w niebogłosy. Przeklęty Tommo! Do głowy wpadł mi pomysł. Nad moją skroną łepetyną zapaliła się żaróweczka.
-Hahahahahaha! Jak... przestaniesz hahahaha to dam... Ci hahaha MARCHEWKAE! - kiedy skończyłam wykrzykiwać ostatnie słowo Boo Bear przestał. Zamarł w bezruchu.
- No dobra. Taka kara wystarczy - podniósł się z ziemi i poszedł na kanape. Cały dzień zszedł nam na wygłupach. Odwalało nam i to równo. Oglądaliśmy też kilka filmów i graliśmy na PS3. Kiedy byliśmy w najmniej ogarniętych pozycjach do domu wbił Horan z jakąś dziewczyną.
Była młodsza i ładna. Bardzo ładna. Drobna i bardzo naturalna. Taka o dziewczyna. Wydawała się bardzo sympatyczna.
- Halo! Ogarnojcie się! - Wydarł sie Horan spoglądając na nas błagalnym wzrokiem. Wiedziałam, że muszę zapanować nad sytuacją, bo nie poznamy tej ślicznotki.
- DZIECIARNIA, SPOKÓJ! - wydarłam się, a wszyscy zamarli.
- No więc to jest...


_______________________________________
No siema, siema! ;D Wiem, długo mnie tu nie było, ale już jestem. Miałam dużo na głowie.
Szkoła, znajomi, problemy rodzinne i załamanie nerwowe... No ale cóż. Różnie to bywa. Jest już rozdział 9! Cieszycie się? ;> Niestety moja działalność na tt jest trochę uboższa, ponieważ nie mam już nawet neta w telefonie -.- więc tu podaje moje gg 4535832. Jestem tam teraz częściej. Już nie mam siły was prosić o komentarze... Ale bardzo mi miło jak jakieś widzę. Życzę miłego i wgl :)
Pozdrawiam Kate xx