wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 12

- OH MY GOD! - wypowiedziałm na głos. Wszyscy się na mnie dziwnie spojrzeli.
- Po jutrze urodziny Niallera!


*************************************
No tak. Urodziny Daddy Directioner'a były w czasie trasy... A co zrobic dla Niallera?
- Co planujecie zrobić?
- Dzika imprezka w Nandos! - krzyknął Lou i zaczał biegać po całym pokoju.
Taaaak. Dzika imprezka. Każdy wie jak się ostatnia skończyła.
- No dobra. Mam jedno ale.. -zaczełam powoli nie do końca co do tego przekonana. No nie
dziwicie mi się chyba?
- Będę grzeczny. - wyszeptał mi na ucho Harry. - I będę sie trzymał tylko Ciebie. - w tym momencie mocniej mnie przytulił.
- No dobra. To dzwońcie do Nandos i zapraszajcie gości. - powiedziałam wygodniej siadają na kanapie.
-A Ty o będziesz robić? - Lou zrobił jakąś dziwną min, która miała wyrażać... Nie wiem w sumie w jakim celu ją wykonał,
ale każdy się śmiał, a ten biedak stał i wyczekiwał odpowiedzi.
- Ja będę zarządzac porządkiem. Przecież jak was ktoś nie ogarnie to to będzie istny haos i anarchia! - wyszczerzyłam się w triumfalnym uśmiechu.
Wszyscy zabrali się do pracy. Jak mówiłma gdyby nikt się tymi tłumokami nie zają panowałby istny niaład. Więdz do wieczora z milon razy zwracałam uwagę chłopakom jak i zarówno dziewczynom.
Wszysko na jutro miało byś gotowe i to jak najlepiej. Musiało być dopięte na ostani guzik.
Nie wiem jakim cudem i w jaki sposub, ale ja napracowałam się bardziej niż reszta. Co za ironia losu. Wieczorem wszyscy leżeliśmy zmęczeni przed telewizorem po całym dniu roboty.
Wszyscy ledwo żyli, a Harry już przysypiał wtulony we mnie kiedy do domu przyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha nasz głodomor.
- SIEMA WSZYSTKIM! - wydarł się z przedpokoju. Loczek az podskoczył wyrwany z pół snu. - A co to? Jakaś stypa? - zaczął zdziwiony wchodząc do salonu.
Prawie nikt nie kontaktował z rzeczywistością. Co, jak, gdzie i dlaczego. Nikogo to nie interesowało. Tylko ŁÓŻKO.
- No to my idziemy spać, a ty Horan idź coś zjedz.- uśmiechnęłam się do Niego prowadząć półprzytomnego Harrego.
Wszyscy porozchodzili się do pokoi tylko zdezorientowany Nialler stał w wejściu. Zaprowadziłam mojego biedaka do sypialni i położyłam na łóżku zdjemując jego ubranie i pozostawiając go w samych bokserkach.
- Ale to też możesz zdjąć i tak samo zrobić ze swoim ubraniem. - złapał mnie za rękę i pociągną do siebie.
- Teraz to już nie śpisz co? A ja musiałam Cię prowadzić, aż na pięrto - uśmiechnęłam się i pocałowałam delikatnie w usta. - Ale tak dobrze to nie ma.-
Wstałam i poszłam do łazienki biorąc pidżamę. Podczas kąpieli dużo myślałam. Bo w sumie bez sensu jest wynajmować to mieszkanie. Albo niech chłopcy się wprowadzą do Nas albo my z Ad do nich.
Ale na razie nie bedę nic mówić. Jak Harry bedzie chciał to sam zaproponuje. Nie wiem kiedY, ALE USNĘŁAM.

~*~

Rano wstałam i czułam się jakbym miała niezłego kaca. A przecież nic nie piłam! Harry jeszcze spał. Wstałam i poszłamdo łazienki wykonać codzienne poranne czynności. Ubrałam się w jakiś dresy i zeszłam na dół do kuchni po jakieś proszki. No głowa mnie niemiłosiernie bolała. A przecież to dziś miałam się zabawić.
Tak, właśnie dziś impreza Niallera. W sumie stwierdziłam, że prezęt kupię tesz Liamowi. W kńcu nie było go jak miał urodziny, bo miła trasę. Musiałam iśc do sklepu. Wziełam proszki i zrobiłam sobie i Hazzie śniadanie. Zaniosłam to do swojego pokoju. Odstawiłam jedzenie na stolik i wgramoliłam się na lóżko.
Położyłam sie obok mojej spiącej królewny i zaczęłam bawić się jego loczkami. One są niesamowite. Dodaje mu uroku. Uśmiechnęłam się pod nosem i dałam całusa temu słodziakowi. Chyba się przebudził, bo przyciągnął mnie do siebie z zamiarem dostania więcej. Nie opierałam sie i oddawałam mu wszystkie całusy.
- Tak mogę się budzić codziennie - wymruczał mi do ucha. Nie to, żeby coś kochanie ale budzisz się tak codziennie pomyślałam. Zaśmialam się i wyswobodziłam z jego objęć. Wzięłam nasze śniadanie i podałam jeden tależ Haroldowi. Nie ma to jak pozywne kanapki!
- Haaaaaaaaaaaaaaarry.. - zaczęłam przeciągajac jego imię. Spojrzał na mnie z miną typu WTF i dalej jadł kanapki.
- Pojedziesz ze mną do sklepu? - spojrzałam na Niego kątem oka. Trochę się zdziwił. - Jak nie chcesz to nie musisz. Poproszę Lou.
- Nie! Pojadę z Tobą. - wspominałam już, że Loczek był mega zazdrosny o Pana Marchewkę? I nadal nie rozumiem dlaczego. Mały kedzieżawy zazdrośnik.
Po zjedzonym śniadaniu zaczeliśmy się ubierać. Przebrałam się w jakieś rurki, swetere i bokserkę i ruszyliśmy na podbój sklepów. kiedy schodziliśmy po schodach zaspane towarzystwo siedziało w kuchnil.
- A wy gdzie idziecie?! - wydarł się z pełną buzia nasz dzisieljszy solenizant.
- Wychodzimy i niedługo wracamy. I nie mów z pełną buzia słońce - krzyknęłam przez ramię i wyszliśmy z domu. Harry wziął samochód i byliśmy gotowi.Po jakichś 10 minutach dojechaliśmy do sklepu.
- Tak właściwie to po co przyjechaliśmy tu? - spytał drapiac się pok karku wolnał ręka.
- Chcę kupić jakiś prezent i Niallowi i liamowi. Nie było was Ja Daddy miał urodziny, bo byliście w tarasie, pamiętasz? - spytałam ogladając półki w sklepie. nie myslcie sobie, że jestem jakaś psychiczna i te półki były puste. Niem, normalnie z towarem.
- No dobra, dobra wiem. - objął mnie ramieniem i zaczęliśmy chodzić po sklepie. Zastanawiałam się co im kupić.
- Co chcesz im kupić? - spytał się jakby mi w myślach czytał.
- Nie wiem. Liamowi chyba komplet widelcuy i żółwia, a Niallerowi... - zaczęłam wytęrzać mój mózg. Troche trudne to było, ale udało mi się!
- a Niallowi bilet na koncert Biebera! - wykrzyknełam i zaczełam dziki taniec radości na środku sklepu. Harry tylko stał i się ze mnie śmiał. ale ja cieszyłam się, że udało mi się wymyslić prezenty. Podeszłam do Niego i pocałowałam go. Ten niechętnie się ode mnie odczepił i poszliśmy w strone sztućców. OMFG! WIDELCE Z TOY STORY! Idealmy prezent dla Daddy'ego!
- BIERZEMY! - krzyknełam i rzuciłam się na widelce. Zapłaciliśmiy za to i trzymając się za ręce poszliśmy do zoologicznego. Mnóstwo zwierzaków! Lubię zwierzeta. Chodziłam tylko i podziwiałam różnokolorowe papugi i rybki, króliki, chomiki. Doszłam do żółwi. jeden od razu wpadł mi w oko. Bez skojarzeń nie jestem zoofilką.
- Poprosze tgo - powiedziałam do jakiejs młodej, ładnej blondynki pracującej w sklepie. Loczek non sptop się na Nia gapił. Aż się we mnie gotowało. kiedy podeszliśmy do kazy nadal nie odrywał od Niej wzroku i jeszcze słął głupie usmieszki... No dzięki Styles. Naburmuszona jak mała dziewczynka wzięłam żółwia i wyszłam. Styles zaplacił i jeszcze chwile tam postał nie zwracając uwagi na mnie.
Poszłam sama do samochodu. Jako, ze miałam kluczyki chciałam odjechac bez Niego, ale stwierdziłam, ze lepiej nie, bo ze złości jeszcze jakiś wypadek spowoduję. Nudzęc się patrzyłam na żółwia.
- Siema mały. Ty to masz dobrze, żyjesz sobie sam i nic oprócz wody i jedzenia do szczęścia Ci nie potrzebne - ZARAZ< STOP! Ja gadam z żółwiem. Gorzej już chyba być nie może. W koncu pan "wiecny flirciaż" styles wróciła do swojej dziewczyny. Chciał dac mi buziaka, ale ja sie tylko odwróciłam obrażona i patrzyłam przez okno albo na żółwia, który chodził sobie po akwarium, które też kupiłam.
- Coś się stało? - spytał zatroskany Loczek.
- Nie nic. Jedźmy, bo bedą się martwić - powiedziałam nie patrząc na Niego. Za dobrze mnie znał i wiedziałam, że nie dopuści.
Całą droge milczałam. Pomyslicie sobie... Co ta głupia cipa robi? Ma Stylesa i jeszcze ma pretensje, że flirtuje z inna... Ale mnie to zabolało. No i to jeszcze tak bezczelnie przy mnie... No ale przeciez wiedziałam jaki On jest. Dojechaliśmy do domu i od razu pobiegłam na górę, żeby nikt- czytaj Liam i Niall - niezobaczyli, że coś kupiłam. Bilety miały przyjść pocztą za jakieś 2 godz. Weszłam do pokoju i zaczełam pakować prezenty. Do akwarium tylko przykleiłam kokardę, a widelce opakowałam w papier ozdobny. Mam nadzieję, że się ucieszą z prezentów. Ktos zapukał do drzwi.
- Moge wejść? - zza lekko chylonych drzwi widziałam najpierw marchewkę, a później Tomlinsona.
- wejdz - powiedziałam najciszej jak się da. - Jak przygotowania do niespodzianki? - spytałam wpatrując się w pakunki przede mną.
- Dobrze. Już prawie wszystko gotowe. Ale nie po to tu przyszedłem. - usiadł obok mnie i bacznie mi się przygladał. Nie wiem czemu, ale momentalnie sie rozpłakałam i wtuliłam w przyjaciela. nic nie mówił tylko przytulił dodając mi otuchy. Siedzieliśmy tak z 15 min. Ja płakałam, a On cierpliwie czekał. Kiedy się uspokoiłam troche przerwał ciszę.
- Chcesz się wygadać? - pokiwałam tylko gową i sie trochę od Niego odsunęłam.
- no... no bo dziś w zoologicznym jak byłam kupić prezent Liamowi.. - tu pokazałam na zółwia. - to Harry... On chyba podrywał taką blondynkę... Ciągle sie na nią gapił i słał głupie uśmieszki... Kiedy już byliśmy przy kasie i Ona zapakowała mi tego zwierzaka to ja poszłam, a On tam został... I dośc długo nie wracał. Nie wiem co Oni tam robili, ale ja siedziałam sama w samochodzie - spojrzałam na mojego towarzysza kontem oka. miał nie ciekawą minę. - i do tego... ROZMAWAIAŁAM Z ŻÓŁWIEM! ROZUMIESZ TO?! JUŻ MI CAŁKIEM NA BANIE PADA. - znów się w niego wtuliłam i kilka łez popłynęło mi po policzkach.
Lou przyuliła mnie do siebie mocniej i starł mi łzy z policzków.
- więc to ten kretyn zrobił.. Ale wiesz, ze On Cie naprawde kocha? Nigdy go takim nie widziałem.. a trochę go znam, niemalże od piaskownicy. - uśmiechnał się pod nosem. - nie masz się co martić..
- Ale Louis ja sie nie martię! mnie to cholernie boli! - spojrzałam na niego. Widział to. Widział to w moich oczach.
- Dobra, skończmy ten temat... - powiedzieliśmy jednoczesnie. Nagła miana klimatu... Zaczęliśmy się smiac jak pojebani. No, ale co poradzić?
- Dobra, ja ide się szykować. Zaraz powinien być listonosz, weź obdierz to co przyniesie i NIKOMU nie pokazuj i przynieś tu do pokoju - powiedziałam i zniknełam w łazience.

____________________________________________
Jest 12! W końcu nie zrobiłm tego tc... trudno, nikogo nie było. Jest dwunasty i ja mam coś dla Was! Filmik dla chłopków z 1D <3 i chciałabym, żeby On nie wiem jeszcze jakim códem, ale trafił do chłopaków. Jesli możecie przesyłajcie, ogladajcie, udostępniajcie i tweetujcie do chłopców :) Z mojej strony to już chyba wszysko :)

P.S: i przeeeepraszam za błędy :) i bardzo proszę jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie. Nawet jak już was informuję napiszcie mi wasze nicki na tt :)

Pozdrawiam Kate xx

piątek, 13 lipca 2012

Rozdział 11


Całą noc oglądaliśmy filmy. Mój "niepociągający" chlopak usnął pierwszy wtulony we mnie.
 Ułożyłam się wygodniej na poduszce. Nie mogłam zasnąć.
Godzina 3 nad ranem, a ja jeszcze nie śpię. A co jeśli zraniłam go? Nie no raczej nie.
Ale... Koniec! Pocałowałam go w czuprynę i po 15 munutach zasnęłam.

***************

Wracając już do rzeczywistości czułam na sobie czyjś wzrok. Myślałam, że to jak zwykle Harry.
Ale zaraz, zaraz... Ktoś stoi przede mną, a Harry przytula się do moich pleców. Otwieram oczy, a tu przede mną sti wyszczerz.
- MAMA?! - krzyknęłam tak głośno, że Harry się obudził i spadł z łóżka. O mój boże... Co za żenada.
Harry biroąc pod uwagę, że był w samych bokserkach wgramolił sie z powrotem szybko pod kołdrę.
- Cześć. Przyjechałam w odwiedziny. Sama mówiłaś, żebym robiła to często. - przypomniała mi i jeszcze bardziej się wyszczerzyła.
-Cz-cześć... Em... No dobrze. Ad już wstała? Idź do kuchni, zaraz tam zejdę. - wyjąkałam nadal zszokowana.
Kiedy mama wyszła złapałam sie za głowę i stęknełam. Patrzyłam się tępo w sufit. W pewnym momencie zamiast sufitu widziałam twarz chłopaka, na którą opadały loczki.
W sumie teraz na moją też.
- Cześć kocie - wymruczał mi na ucho, pocałował i nie chciał przestać.
- Cz... Cze.. ść - mówiłam przez pocałunki. - Dobra... Już. Ja muszę isc do mamy. - niechętnie spojrzałam na drzwi.
Loczek bezradnie opadł z powrotem na łóżko. Pokiwał głową i wstał sie ubrać. Zaczęłam się śmiać. Miał jakąś taką przerażoną minę.
- Chyba nie boisz się mojej mamy? - podeszłam do Niego i przytuliłam się do jego pleców. Chciałam jakoś go wesprzeć.
- No... może troszeczkę - sam nerwowo się zaśmiał i obrucił mnie tak, żebym normalnie
mogła się przytulić. Pocałował w czubek głowy i powrócił do wykonywania przerwanej czynności.
Sama podeszłam do szafy, wyciągnełam jakieś dresy i granatową bokserkę. Zaczęłam się ubierać i we dwoje zeszliśmy do kuchni. Kiedy schodziliśmy po schodach zamurowało mnie. Tata tez był.
- Tata też jest? - zapytałam sama siebie mile zaskoczona. Harry głośno przełknął ślinę. Mocniej ścisnełam jego dłoń, żeby pokazać, że jestem z Nim.
Kiedy weszłam do kuchni był komplet i... Jakaś mała dziewczynka...
- CZEŚĆ RODZINKO! - zaczęłam się witac z mamą i tatą. Spojrzałam niepewnie na dziewczynkę.
- Czesć mała. Jestem... hmm Blaize. A Ty to kto? - przesłodko się do Niej uśmiechnęłam. Była śliczna. Miała może ze 2 latka.
- No więc to jest Marie. Zaadoptowaliśmy ją. Masz teraz siostrę - odpowiedziała mama dumna z siebie. Troszkę się zdziwiłam, ale na szczęście moich rodziców było na to stać.
- Awwww... - zawołałam gdy mała mnie przytuliła. - DZiękuję. Może chcesz kakałko? - spytałam kiedy mnie puściła.
- Poplosie. - odpowiedziała cienkim dziecięcym głosikiem. Wyprostowałam się i spojrzałam na mojego skrepowanego chłopaka. Od kiedy On taki nieśmiały?
- No więc mamo, tato. To jest Harry. Mój chłopak. I nie zadawac głupich pytań! - od razu wolałam uprzedzić.
- Witaj chłopcze. - mój tata podszedł do lokowatego i uścisnął mu dłoń usmiechając się.
- No to juz wiem czemu.. - spojrzałam na moją matkę ostrzegawczo. - Miło mi Cię poznać - uśmiechnęła się i przytuliła Hazzę.
- Dzień dobry państwu - już się troszkę rozluźnił. Zaczął robić wcześniej wspomniane kakałko dla dziewczynki. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- No to opowiadajcie co tam u was - uśmiechnęłam się do rodziców biorąc Marie na kolanka.
- Dobrze. Mała jest naprawdę grzeczna. Zaadoptowaliśmy ja tydzień temu. Mieszkała w naprawdę okropnym domu dziecka. - zaczeła mama.
- Cieszysz sie z nowych rodziców? - to pytanie skierowałam do mojej nowej siostry.
- Tak - schowała twarz w swoich długich włosach. Awwww. Aż ciepło mi się zrobilo na sercu. Włosy miała długie lokko pokręcone.
- My też bedziemy takie mieć - zawołałam do Harrego. ten tylko się zaśmiał i podał małej kakao.
- Może państwo chcą coś do picia? - spytał moich rodziców. Jaki On wychowany!
- Nie mów do nas "państwo" ja jestem Alex, a to jest Caroline. - powiedział swobodnym tonem. - Jeśli mógłbyś mi przygotować kawę byłbym wdzięczny.
- Ja poprosiłabym szklankę soku pomarańczowego. Wiem że macie - to drugie zdanie skierowała do mnie.
- Już się robi. - wyszczerzył się i poszedł po zamówienia dla moich rodziców.
- No to teraz ty opowiadaj jak u Ciebie. - powiedziała mama dyskretnie kierując głowę w stronę mojego boyfrienda(xD). On ednak to zauważył i usmiechnał sie pod nosem tak jak i ja.
- Wszystko dobrze. Chodziłam do pracy jak chłopaki byli w trasie. Pracowałam na zmianie razem z Ad. Jak wrócili to zrezygnowąłyśmy.- zaczęłam swój monolog.
Opowiedziałam jej wszystko oprócz tamtej feralnej imprezy u mnie w domu. Mama cały czas spoglądała kątem oka na siedzącego obok mnie Harolda.
- Mamo jak chcesz go o coś spytać to zapytaj, a nie co chwile się na niego gapisz. - zaczełam się śmiać, bo i mama i Harry sie speszyli.
- Nie, po prostu dziwię się, bo tak nie lubiłaś One Direction, a teraz chodzisz z Harrym Stylesem - wszyscy zaczeli się śmiać.
- Tak mamo ja też był w to nie uwierzyła - wyszczerzyłam się do Stylesa. Porozmawialiśmy jeszcze z 2 godziny i do domu wpadła reszta wraz z Adele. Co Ona tam robi?
- Macie coś do żarcia?! - wydarł sie z przedpokoju Nialler. Rodzicie spojrzeli na mnie pytająco. Kiedy blondas wszedł do kuchni zamurowało go.
- Emmm... Dzień dobry - wypowiedział niepewnie. Wybuchły gromkie śmiechy. Każdy zapoznał się z moimi rodzicami i siostrą. Posiedzieli u nas do wieczora i zaczęli się zbierać.
- No to my już będziemy jechać - zapowiedział tata podnosząc się z fotela.
- Tak. juz pora - usmiechnęła się mama. Razem z harry odprowadziliśmy ich do drzwi.
- A, zapomniałabym. Bo za tydzień są urodziny Marie. Przyjechalibyście do nas? - spytała mama troche zakłopotana. Spojrzałam na lokowatego.
- Tak wpadniemy. dziękuje za zaproszenie. - odpowiedział za mnie i się uśmiechnał. Pożegnalismy się z moimi rodzicami. Ja ich wyściskałam, Hazza przytulił moją mamę i uścisnął dłoń mojego taty.
- I co.... Było się czego bać? - uśmiechnęłam się odwracając w jego stronę. Przytulił mnie mocno.
- No nie, nie było. Ale wiesz... Szok, zaskoczenie i te sprawy. - jak skończył to mówić zaczęłam sie śmiać. ja w sumie tez bałam się jak Oni na to zaregują.
Poszliśmy do salonu. Nialler z Liamem grali na PS3 i wydurniali się.
- Dobra, ja jadę do Pati. - powiedział Niall w połowie gry. - To paaaa - krzykne przez ramię wychodząc z domu.
- CZEEEEEŚĆ! - chórem za nim zawolaliśmy. Dalej wydurnialiśmy się i rozmawialiśmy. Spojrzałam na kalendarz... 11 września...
- OH MY GOD! - wypowiedziałm na głos. Wszyscy się na mnie dziwnie spojrzeli. - Po jutrze urodziny Niallera!

__________________________________________
No siema, siema. Długo nic nie było, ale w końcu jest. Już rozdział 11. Wim, ze musicie długo czekać, ale ja nadal nie mam neta w domu -.- A z resztą dużo problemów i wgl. Wakacje teraz więc postaram się częściej wstawiać rozdziały i ogółem. Wcześniej wspomniany tc będzie 24.07 o godzinie... 16 :) No więc miłego czytania dalszych rozdziałów, ja już wam dupy nie zawracam :)

Kate xx